Panikował
i wpadał w obłęd. Krążył niespokojnie po pokoju, starając się zebrać myśli w
jedną kupę. Ku jego nieszczęściu, jak na złość pytań zamiast ubywać,
przybywało. Nie miał zielonego pojęcia jak się zachować. Doskonale zdawał sobie
sprawę z tego, że za parę chwil próg pokoju przekroczy zdenerwowany Sergio,
który znów zacznie na niego krzyczeć. Ale tym razem nawet nie zamierzał go
słuchać. Musiał tylko wymyślić, co począć.
Usiadł
na skraju łóżka i złapał się za głowę. Powinien powiedzieć mu o wyjeździe
Andrei czy zataić prawdę przed przyjacielem? Nie był ślepy. Od dawna wiedział,
że Ramos czuję coś do siostry Pique, ale nie potrafi mówić o tym na głos. Mimo
to wciąż brnął w ideę związaną ze ślubem. Związanie się z Laną do końca życia,
wydawało się najlepszą drogą ucieczki od przeszłości.
Drzwi
od pokoju, otworzyły się z hukiem. Nie musiał unosić wzroku, aby domyślić się,
że to obrońca Królewskich. W końcu jednak zdobył się na odwagę, by spojrzeć na
kolegę. Na ustach blondyna malował się szeroki uśmiech, przez co w jego
policzkach formowały się dołeczki. Miał na sobie elegancki, czarny garnitur
oraz kontrastującą, białą koszulę. Wyglądał tak beztrosko i szczęśliwie.
Ronaldo zrozumiał, że nie mógł zrujnować mu życia.
- Nie
mogę zawiązać krawatu, błagam pomóż mi – wyjęczał Sergio z przejętą miną.
Takim sposobem,
spowodował, że Cristiano wybuchł śmiech. Nawet w obliczu tak ważnej chwili,
Ramos wciąż pozostawał tym samym dzieciakiem, jakiego poznał paręnaście lat
temu.
Kilka
godzin później, elegancko ubrany obrońca Realu Madryt stał przed ołtarzem i co
chwila zerkał w stronę głównej nawy. Nigdy nie pomyślałby, że będzie stresował
się tak bardzo. Ludzi ciągle przybywało, a co za tym szło – ubywało wolnych
miejsc. Sam już nie pamiętał, że zgodził się na zaproszenie tylu gości.
Większości z nich nawet nie kojarzył. Najwidoczniej musieli to być znajomi
Lany, a jeśli nie, to nie miał pojęcia, kim mogli być. W pierwszym rzędzie
dostrzegł członków swojej rodziny. Paqui jak zawsze wyglądała wspaniale, ubrana
w zwiewną sukienkę. Cała promieniała, a szeroki uśmiech nie schodził jej z
twarz. Była dumna z syna i nie ukrywała tego. Obok niej stał odziany w ciemny
garnitur Jose, a jego oczy błyszczały. Oprócz rodziców, znajdowało się tam
również rodzeństwo Ramosa. Spojrzał na nich z nadzieją, że jakoś mu pomogą.
Mieli być dla niego podporą i gdy tylko skinęli na niego głową, uspokoił się.
Dalej
błądził spojrzeniem po obcych lub znajomych twarzach. Po prawej stronie miejsca
zajęli wszyscy piłkarze Realu wraz z trenerem na czele. Nie było z nimi tylko
Ikera i Cristiano, ponieważ mieli zaszczyt stać u boku pana młodego. Gdzieś w
oddali dostrzegł Toressa z rodziną i od razu zrobiło mu się cieplej na sercu. Z
tyłu natomiast siedział sam Gerard Pique we własne osobie. Nigdzie jednak nie
mógł znaleźć jego młodszej siostry, co widocznie go zaniepokoiło.
-
Gdzie Andrea? – spytał cicho, nachylając się do Ronaldo, tak, aby nikt nie mógł
ich usłyszeć. Napastnik od razu dał po sobie poznać, że coś nie gra. Nie mógł
dłużej kłamać. – Ty coś wiesz, mów – syknął. Panu młodemu przecież się nie
odmawiało… A może chodziło o kobietę w ciąży? Nieważne.
Brunet
wziął w płuca głęboki wdech i wyrzucił z siebie szybko:
- Nie
będzie jej. Wyjechała.
Źrenice
Sergio rozszerzyły się gwałtownie i błysnął w nich gniew. Nie mógł zapanować
nad własnymi ruchami, tak się wkurzył. Niemal poczerwieniał ze złości. Zrobił
dwa kroki naprzód i złapał przyjaciela za marynarkę, przyciągając do siebie.
- Jak
to wyjechała? – zaśmiał się nerwowo, co tylko utwierdziło Ronaldo w
przekonaniu, że jego kolega zakochał się po uszy w tej blondynce. Nieźle
namieszała mu w życiu, a później postanowiła uciec. Wreszcie Ramos poddał się i
wypuścił piłkarza z uścisku. Przypomniał sobie, że przygląda mu się mnóstwo
ludzi, dlatego posłała im wszystkim krzywy uśmiech. Gdy znów chciał coś
powiedzieć, musiał zamknąć usta, bowiem usłyszał znaną melodię, którą zawsze
gra się na ślubach.
Wyprostował
się niczym sprężyna i wyszczerzył firmowo. Toczył w sobie walkę między sercem,
a rozumem. Nie mógł jednak dać ujścia emocjom. Musiał natomiast zachować
kamienny wyraz twarzy, by się nie zdradzić. Przez środek kościoła sunęła
kobieta w długiej, białej sukni. Lana wyglądała olśniewająco. Jej długie,
brązowe loki przysłaniały połowę twarzy, ale mimo to z daleka można było
zauważyć szeroki uśmiech. Do ołtarza spokojnie prowadził ją Iker Casillas. Cristiano
klepnął blondyna w ramię, chcąc dodać mu odwagi. Nie pomogło. Wcale nie poczuł
się lepiej.
Serce
Ramosa gwałtownie pompowało krew, a pod koszulą zaczął płynąć rwący strumień. Lana
wreszcie dotarła na miejsce, a Iker mógł przekazać ją przyjacielowi. Od razu
jednak zorientował się, że coś jest nie tak. Zerkał pytająco to na Sergio, to
na Cristiano, lecz nie otrzymał żadnej odpowiedzi.
Ksiądz
rozpoczął nabożeństwo. Szatynka wpatrywała się w swojego ukochanego z ogromną
miłością. Nawet jeśli chciał, nie mógł tego odwzajemnić. Niedawno zrozumiał
ważną rzecz i nie mógł jej tego zrobić. Oczywiście jakaś cząstka mężczyzny
wciąż była przywiązana do tej kobiety, ale na tym się kończyło.
- Czy
ty, Sergio Ramosie, bierzesz Lanę Cano za żonę? – rzekł w uniesieniu kapłan.
Wtedy
też piłkarz zrobił coś, czego chyba nikt się nie spodziewał.
- Nie
mogę, przepraszam – spuścił głowę, niczym małe dziecko, na które się krzyczy.
Odwrócił się na pięcie, by szepnąć coś na ucho Ikerowi i Crisowi, a później
biegiem ruszył ku wyjściu.
Wokół
rozniosły się szepty. Matka Ramosa z wrażenia złapała się za głowę, nie
dowierzając w tą sytuację. Nie rozumiała, jak jej synek mógł zrobić coś
takiego. Każdy rozglądał się na boki, nie rozumiejąc, co się stało. Lana stała
w tym samym miejscu jak ostatnia idiotka. Uśmiechnęła się bezradnie. Wciąż nie
docierało do niej, że Sergio już nie wróci.
Udało
mu się pożyczyć auto od Ikera. Obiecał mu, że zwróci go zaraz po powrocie z
Barcelony, bo tam właśnie zmierzał. Usiadł za kierownicą i pośpiesznie odpalił
maszynę. Przycisnął pedał gazu, powodując, że pojazd ruszył z piskiem opon,
jednocześnie zostawiając po sobie smugę dymu. W lusterku dostrzegł,
zmniejszającą się z każdą sekundą sylwetkę brata. Postanowił, że wytłumaczy mu
to wszystko trochę później. Teraz nie było na to czasu. Musiał się spieszyć, by
dorwać dziewczynę. Nadal nie wiedział, czy wybrała podróż samochodem czy
samolotem.
On
jednak postanowił na pierwsza opcje, choć wiązało się to z kilkoma godzinami w
drodze. Dla tej dziewczyny był jednak w stanie poświęć wszystko, nawet swój
cenny czas. Wreszcie dorósł do tego, by wyznać jej prawdę. Nie miał pewności
czy Andrea odwzajemnia jego uczucia, ale nie zamierzał o tym myśleć. Czuł w kościach,
że im się uda. Los nie przypadkowo znów splótł ich drogi.
Wjechał
w sam środek korku. Ze złości uderzył w kierownicę, ale to nie przyniosło ulgi.
Zamiast tego usłyszał głuchy odgłos. Długimi palcami bębnił w maskę
rozdzielczą, a później zerknął na zegarek. Nie mógł dłużej czekać. Zdenerwowany
wysiadł z auta, ówcześnie wyłączając silnik. Zamknął je elektrycznie i rzucił
się biegiem w kierunku lotniska. Skoro nie mógł tam dojechać, musiał dolecieć.
Droga powietrzna na pewno nie niosła za sobą takiego ruchu, co uliczna.
Sam
nie wierzył w to, że udało mu się pokonać taki dystans w przeciągu parunastu
minut. Jednak treningi i długoletnia kariera piłkarza, przydają się też na co
dzień. Wbiegł zdyszany na lotnisko i pośpiesznie udał do kasy.
-
Jeden bilet do Barcelony – powiedział, w przerwie między głębokimi oddechami.
-
Samolot właśnie odleciał – kobieta za ladą nawet na niego nie spojrzała, tylko
gapiła się w ekran komputera. Z wściekłości walnął dłonią w blat, by zwrócić na
siebie swoją uwagę.
- Nie
rozumie, pani. Jestem Sergio Ramos, muszę dostać się do Barcelony. N A T Y C H
M I A S T – wyjęczał, wyraźnie akcentując ostatnie słowo. Tym razem jego urok
osobisty i sława wcale nie pomogły.
- Nie
obchodzi mnie kim pan jest. Samolot odleciał – powiedziała tym samym,
pozbawionym emocji głosem. Puścił pod nosem wiązankę przekleństw i począł
rozglądać się dookoła. Musiał wyglądać jak kretyn, stojąc tutaj w garniturze,
gdy termometry wskazywały ponad trzydzieści pięć stopni Celsjusza. Poczuł
wibrację w kieszeni, więc sięgnął do niej i wyciągnął telefon. Na wyświetlaczu
migotało imię jego przyjaciela. Odebrał po dwóch sygnałach.
-
Mówiłem, że się odezwę – westchnął. Nagle zauważył śmigłowiec i kręcącego się
wokół niego mężczyznę. Momentalnie nad głową piłkarza zaświeciła się żółta
żaróweczka. Ruszył w tamtym kierunku.
-
Stary, jesteś wariatem! Lana jest załamana, nie mogę jej uspokoić – wymamrotał
spanikowany Iker.
-
Przeproś ją ode mnie – rzekł beznamiętnie. W tamtym momencie akurat najmniej
obchodziła go Lana. – A teraz muszę lecieć do Barcelony. Dosłownie!
-
Poczekaj, co?
Bramkarz
w odpowiedzi usłyszał sygnał zakończonego połączenia.
Ledwo
żywy podbiegł do właściciela samolotu. Oparł dłonie na kolanach i wziął w płuca
parę głębokich wdechów. Chciał w ten sposób opanować szaleńczo bijące serce.
Starszy mężczyzna z siwą brodą i masą zmarszczek, patrzył na niego jak na
największego idiotę. Najwidoczniej próbował wyczytać cokolwiek z twarzy Sergio.
- Nie
chce… pan… przypadkiem… - mówił z przerwami. – Zabrać mnie do Barcelony? –
rzucił szybko i wyprostował się. Czuł się już lepiej. Staruszek otworzył
szerzej oczy i podrapał się po karku. Lwia zmarszczka na czole, świadczyła o
tym, że gorączkowo nad czymś rozmyśla. Przyglądał się Ramosowi tak intensywnie,
niemal wypalając w nim dziurę.
-
Sergio Ramos? – spytał niepewnie. Piłkarz od razu pokiwał głową, z szerokim
uśmiechem na ustach. Skoro go rozpoznał, musiało się udać. Taką przynajmniej
miał nadzieję. – Mogę poprosić o autograf dla córki? Jest pana wielką fanką!
-
Człowieku, zaproszę ją nawet na kolacje, tylko zabierz mnie do Barcelony –
powiedział, nie wiele myśląc. Później jakoś wywinie się z tej obietnicy, albo
po prostu spełni ją dla świętego spokoju.
- Mówi
pan poważnie? – zamrugał gwałtownie siwiec, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie
usłyszał. Mieszkał w Madrycie od urodzenia, a nigdy nie miał do czynienia ze
światowej sławy piłkarzem. Kibicował im od zawsze i swoje zamiłowanie do
Królewskich przekazał w genach swojej ukochanej córce. Pewnie spadnie z krzesła,
gdy opowie jej o tym spotkaniu!
-
Wszystko dla osoby, która mi pomoże – uśmiechnął się blado. Nie miał czasu na
pogawędki. Powinien już siedzieć w
samolocie, by jak najszybciej dotrzeć do stolicy Katalonii.
- W
takim razie proszę wsiadać – gestem ręki zaprosił obrońcę do środka osobowego
samolotu. Ramos miał ochotę pocałować go z radości. Zajął miejsca pasażera,
podczas gdy mężczyzna zasiadł za sterem. Sprawdził sprzęt i wykonał wszystkie czynności, jakie powinien
zrobić pilot.
-
Proszę zapiąć pasy, startujemy! – powiedział głośno, by mieć pewność, że
piłkarz zdoła go usłyszeć. Zrozumiał i wykonał polecenie, po czym zrelaksowany
wcisnął się w fotel.
Niecałą
godzinę później, szczęśliwie wylądowali na barcelońskim lotnisku. Sergio rwał
się do wyjścia, jednak został zatrzymany przez staruszka, który podsunął mu pod
nos jakąś kartkę i długopis. Szybko nabazgrolił na skrawku papieru swój podpis,
a później odebrał jeszcze od pilota numer telefonu do jego córki. Nie wiedział,
czy nawet do niej zadzwoni, bo przecież serce miał zajęte. Musiał jednak jakoś
się odwdzięczyć.
-
Odezwę się! – krzyknął, jednocześnie przeciskając się przez tłum turystów,
mówiących w różnych językach. Schował kartkę do tylnej kieszeni spodni i na
oślep biegł przed siebie. Bał się, że kończy mu się czas i nie zostanie na
miejscu Andrei. Niespodziewanie zderzył się z czyjąś klatką piersiową. Tego
dnia miał przeogromnego pecha. Zaklął siarczyście pod nosem.
- Kogo
moje piękne oczy widzą. Sergio Ramos we własne osobie… - usłyszał znajomy głos
i od razu zrozumiał, ze nie czeka go nic dobrego. Uniósł wzrok i przekonał się,
że jego przypuszczenia się spełniły.
To
musiał być jakiś chory żart!
*
Przepraszam za opóźnienie, ale szkoła nie daje mi żyć :(
Przed nami wielki finał, yay!
Tak tak tak tak taaaaaaaaak *.*
OdpowiedzUsuńidealnie.
Wiedziałam, wiedziałam... On nie byłby sobą, gdyby powiedział "tak". Współczuję niedoszłej pannie młodej, ale serce nie sługa...
OdpowiedzUsuńZakończyłaś w takim momencie... aaaaa!
*^^*
wiedziałam! wiedziałam, że nie dojdzie do ślubu! :)
OdpowiedzUsuńSergio taki zdecydowany. <3
niech on jak najszybciej odnajdzie Andreę i niech będzie ten happy end <3
ale.. ta końcówka.. KTO TO BYŁ?!
Jezu, nie wytrzymam. chcę już następny rozdział! :*
@saaalvame
Wiedziałam, że nie dojdzie do ślubu, ja to po prostu wiedziałam!
OdpowiedzUsuńSergio w końcu dokonał wyboru, moim zdaniem słusznego.
Szkoda, że skończyłaś w tym momencie, więc pozostało nam się tylko zastanawiać kto to może być. Myślę, że tą osobą może być Gerard albo Bartra.
Szkoda, że został ostatni rozdział, bardzo spodobała mi się historia Andrei i Sergio, ale nic nie może wiecznie trwać.
Czekam na ostatni rozdział i pozdrawiam
- @luvmyjuustin x
Rozdział jak zwykle fantastyczny pełen akcji. Czekam z niecierpliwością na kolejny. <3
OdpowiedzUsuńoesu kto to kto to kto to
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, jak zawsze, nie mogę się doczekać kolejnego ^^ Ramos podjął jak najbardziej słuszną decyzję, kiedy oznajmił, że nie może wyjść za Lanę miałam ochotę wskoczyć i go uściskać. jeśli chodzi o tą przygodę z samolotem, to tak straszliwie chciałabym się znaleźć w podobnej sytuacji (już to widzę - siedzę sobie w prywatnym samolocie, a tu nagle klęka przede mną Sergio i prosi, żebym go podrzuciła do Barcelony XDD).
będę z niecierpliwością czekać, pozdrawiam ^^
no jak można skonczyc w takim momencie?
OdpowiedzUsuńnooooo eeejjjjj :) ja już chcę następny rozdzial :D
Dobrze, że się nie zgodził. Idiotą by był..
OdpowiedzUsuńCo to za ludź, na którego wpadł???
Pozdrawiam :*
pewnie wpadł na Marcusia mhmmm fajt fajt fajt
OdpowiedzUsuńCały Ramos, dobrze że jednak zrezygnował ze ślubu z Laną, mimo iż złamał jej serce. Ciekawe, kogo też spotkał... Czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńAhhh, super rozdział, ale jak mogłaś w takiej chwili przerwać ?? , co wiesz ?!! A Ramos jak zwykle super gościu xD Niezły jest !! Pisz szybko kolejny czekam !!
OdpowiedzUsuńpozdro ;)
~ Angi
Jak mogłaś zakończyć w takim momencie?! :O Kobieto, ja tu umieram z ciekawości kto to mógł być XD
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł Ci genialnie! Świetny opis ślubu i w ogóle ten zwrot akcji, super <3
Jestem ciekawa tylko jak na to wszystko zareaguje Lana :))
pozdrawiam i czekam na big final :D
Świetny rozdział, nie mogę się doczekać następnego :)
OdpowiedzUsuń