3. Niespodziewana wizyta



Narzeczona! On miał cholerną narzeczoną, podczas gdy Andrea niedawno zostawiła swojego przyszłego męża! Poczuła się jak idiotka. Gdy tylko go ujrzała, każde, najmniejsze uczucie do niego, jakie w sobie tłumiła, wróciło. Przez głupi ułamek sekundy, miała nadzieję, że może wciąż coś do niej czuł, ale było wręcz przeciwnie. Role się odwróciły. Sergio ułożył sobie życie na nowo, z piękną kobietą.
Zlustrował ją wzrokiem od stóp do głów. Zmieniła się, ale nie tak bardzo jak on. Wciąż sięgała mu do ramion, jej niebieskie oczy przypominały niebo w bezchmurny dzień i posiadała ten wspaniały uśmiech, który kiedyś rozgrzewał jego serce. Brązowe włosy, zmieniły odcień na jasny blond.
Kiwnął nieznacznie głową w stronę Lany, dając do zrozumienia, że powinna zostawić ich samych. I tak się stało. W pomieszczeniu zawisła niezręczna cisza. Serce Andrei biło, jakby zaraz miało połamać żebra. Ręce pociły się niemiłosiernie, a oddech stał się płytki i szybki.
- Nie wiedziałam, że… - nie potrafiła skleić sensownego zdania, własny język płatał jej figle. – Grasz – dodała.
- Zawsze lubiłem piłkę. Zacząłem grać, no wiesz… po tym – wzruszył ramionami.
Mimo tylu lat, nadal trudno było mu poruszać ten temat.
- Czego ode mnie chcesz? – spytała bezpośrednio. Musiała wiedzieć.
- Zaplanuj mój ślub – powiedział tak, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Niemal zachłysnęła się własną śliną. Poczuła się tak, jakby dostała siarczysty policzek, choć to okazało się sto razy gorsze. Smutek zalał jej serce i miała wrażenie, że rozpadło się ono na miliony kawałków. Później miała ochotę roześmiać się mu w twarz za tak głupi pomysł.
- Nie wiem… Nie mogę… - wydusiła wreszcie. W oczach Sergio pojawił się żal. Zrobił krok ku niej i ulokował dłoń na jej kruchym ramieniu. Błędem było uniesienie wzroku, bowiem oczy Andrei spotkały się z brązowymi, hipnotyzującymi tęczówkami Ramosa.
- Chociaż to przemyśl – zaproponował, ale ona nawet nie brała tego pod uwagę. – Proszę?
Nie potrafiła mu odmówić. Czuła, że w jakiś sposób, musi mu wynagrodzić to, co kiedyś zrobiła.
- Zastanowię się – odkaszlnęła, by brzmieć naturalnie. – Wrócę do Barcelony i wszystko przemyślę – spróbowała się uśmiechnąć, ale zamiast tego wyszedł grymas. Ruszyła ku wyjściu.
- Odwiozę cię – rzekł ochoczo, chwytając z półki kluczyki, ale nie pozwoliła mu na to.
- Poradzę sobie.
Sekundę później zniknęła z pola jego widzenia. Nie rozumiał czemu tak bardzo się stresował. Pragnął, aby poczuła się tak, jak on kiedyś. Gdy jednak doszło do ich konfrontacji, wcale mu nie ulżyło. Zdawał sobie sprawę, że to mogła być najgorsza decyzja, jaką podjął w ostatnim czasie, ale jak zawsze postanowił to całkowicie olać.

Był środek czerwca, a co za tym szło ostatnie dni szkoły. Słońce grzało niemiłosiernie, przyprawiając wszystkich zgromadzonych na dziecińcu o czerwone wypieki. Każdy, chociażby najmniejszy podmuch wiatru przynosił upragnioną ulgę. Znajome jak i te kompletnie obce twarze przelatywały przed oczami Andrei. Większość uczniów starała się poprawić oceny, a panna Pique jak zawsze wcale się nie starała. Od zawsze przyjmowała zasadę, że wystarczy zdać, bez względu czy ocena jest wysoka czy po prostu średnia.
Wzdrygnęła się, czując na sobie czyjeś palące spojrzenie. Odwróciła się gwałtownie i mimowolnie uśmiechnęła się, gdy przed sobą ujrzała jej szkolną miłość – Sergio Ramosa. Ukrywała się z tym uczuciem parę lat i wreszcie postanowiła odpuścić, uświadamiając sobie, że zawsze była na przegranej pozycji. Najwyraźniej chłopak nie postrzegał jej w takim sam sposób, jak ona jego. Dodatkowo kolejną przeszkodę stanowiły dwa różne światy, w jakich się obracali. Andrea należała do osób lubianych, a Sergio no coż… postrzegany był za wyrzutka.
- Szukałem cię – powiedział, szczerząc się szeroko. Pique obiegła go wzrokiem. Zawsze pragnęła, aby pozbył się tych sięgających prawie do ramion, przetłuszczonych włosów w odcieniu miodu. Brązowe tęczówki jak zawsze lśniły, niczym świeżo wypolerowane srebro. Sama nie rozumiała, dlaczego tak ją pociągał.
- Co cię do mnie sprowadza? – spytała. W tym samym momencie na horyzoncie ujrzała znajomą sylwetkę. Wysoki brunet przyglądał im się bacznie, z bezpiecznej odległości, jednak jego spojrzenie nie wróżyło nic dobrego.
- Bo widzisz… - zaczął Sergio, łamiącym się głosem. Urocze było to, że z takim trudem przychodziła mu rozmową z nią. – Może wyda ci się to głupie, ale… - podrapał się po karku.
Teraz albo nigdy – pomyślał.
- Podobasz mi się. Pomyślałem, że… może skoczymy gdzieś razem?
Na początku myślała, że się przesłyszała. Zamrugała gwałtownie. Sergio patrzył na nią wyczekująco. Zaprosił ją na pieprzoną rankę! Po takim czasie! Kolana się pod nią ugięły, a w głowie usłyszała anielskie chóry. Wreszcie osiągnęła swój cel, a nawet nie mogła się cieszyć.
- Przykro mi, Sergio. Spotykam się już z kimś – powiedziała bardziej do siebie niżeli do niego. Zacisnęła mocno wargę i ponownie spojrzała na bruneta w oddali. Miała nadzieję, że Ramos zrozumie, ale jak zwykle się przeliczyła. Powoli powlókł wzrokiem, w to samo miejsce, co szatynka.
- On? – prychnął. Miała wrażenie, że w tęczówkach Sergio momentalnie pojawił się sztorm. Mięśnie na jego twarzy napięły się, a dłonie zacisnął w pięści. – W chuja sobie ze mną lecisz? – wrzasnął. Nie dbał o karcące spojrzenia przechodniów. Wyznał jej swoje uczucia, a ona zmieszała go z błotem. Z resztą, co on sobie myślał.
Otworzyła usta, aby coś odpowiedzieć, ale szybko ją wyprzedził.
- Z resztą wiesz co, nieważne. Zapomnij o tym – machnął ręką. – To koniec.
To były ostatnie słowa, jakie do niej wypowiedział, a później odszedł.

Wspomnienie to, nawiedzało umysł blondynki przez całą drogę powrotną do Barcelony. Na szczęście cudem udało jej się złapać ostatni lot.
Wpadła do posiadłości brata niczym tornado. Zaczęła przeszukiwać każdy skrawek mieszkania: hol, kuchnię, jadalnie, salon… Musiała odszukać Gerarda i poważnie z nim porozmawiać. Znalazła go dopiero w sypialni, gdzie leżał wygodnie na łóżku, oglądając mecz. W jednej dłoni miał napoczętą butelkę piwa, a w drugiej pilot. Co chwila z jego ust wymykały się przekleństwa i obelgi w stronę grających piłkarzy. Najwyraźniej Gerard miał za wysokie mniemanie o sobie i uważał, że może pouczać innych graczy.
Dostrzegł siostrę, dopiero, kiedy zasłoniła mu widok na telewizor. Momentalnie podniósł się do pozycji siedzącej i zaczął wymachiwać rękoma, mrucząc pod nosem, aby się odsunęła. Wywróciła tylko oczami i jednym, zwinnym ruchem wyłączyła plazmę. Dumna z siebie, ulokowała dłonie na biodrach. Gerard prychnął pod nosem.
- Szybko wróciłaś – stwierdził. – Mogłabyś z powrotem włączyć? Jestem zajęty – jęknął.
- Jak mogłeś mi to zrobić? – krzyknęła. Postanowiła, że najłatwiej będzie wyżyć się właśnie na nim. To przecież on załatwił jej tę cholerną pracę. To on sprawił, że spotkała Sergio, a jej uczucia znów odżyły.
- Też go nie lubię, ale co ci szkodzi zorganizować jedną imprezę – pokręcił głową z nie do wierzenia. Nie wiedział dlaczego tak się oburzyła.
- On się żeni, Gerard – warknęła i mało brakowało, a tupnęłaby nogą w miejscu, niczym mała dziewczynka. – Mam zorganizować jego wesele… - wyjaśniła i usiadła na krawędzi łóżka. Gerard słysząc to, zachłysnął się piwem, które właśnie pił.
- Niemożliwe! – z niewiadomego powodu zaczął się śmiać. Może dlatego, że to było kompletnie niedorzeczne. Arogant i babiarz bierze ślub… zabawne!
Widząc jednak poważną minę Andrei, opanował się i spojrzał na nią z przejęciem.
- Co zrobisz z tym fantem? – spytał i objął ją ramieniem, by dodać dziewczynie choć odrobinę otuchy. Wzruszyła bezwiednie ramionami. Toczyła walkę z własnymi myślami. Rozum kazał zrezygnować z tej pracy, a serce… cóż, one chodziło własną ścieżką. – Na twoim miejscu nie poddałbym się tak łatwo. Wróciłbym tam i pokazał wszystkim kto tu rządzi! – powiedział. Uśmiechnął się tak szeroko, że można było policzyć każdy z jego lśniących, białych zębów.

Minęły dwa dni od konfrontacji Andrei z Sergio. Nadal przyłapywała się na tym, że czasami nie potrafiła przestać o nim myśleć. Nieważne czy siedziała w salonie, oglądając telewizję, czy kładła się spać, jej myśli krążyły wokół jednej i zawsze tej samej osoby.
W tym momencie było podobnie. Krzątała się po kuchni i robiła wszystko, aby skupić się na czymś innym. Gerard wraz z żoną i dzieckiem wyjechał na zgrupowanie, więc Andrea miała cały dom dla siebie. Mogła robić co jej się żywnie podoba. Jednak zamiast podbijania Barcelony, została w domu, jak stara panna. Nie miała ochoty na żadne imprezy, choć dzięki nim mogłaby się zrelaksować.
Pragnęła spędzić cały dzień na objadaniu się i oglądaniu komedii romantycznych. Z samego rana zakradła się do sypialni brata i ukradła z niej koszulkę z logiem Barcelony. Zawsze skrycie o tym marzyła, ale nigdy nie przyznała się do tego. Teraz miała tę unikalną okazję.
Wyjęła z górnej półki dużą miskę, a następnie wsypała do niej chipsy. W mieszkaniu panowała kompletna cisza, dlatego zdziwiła się słysząc warkot silnika. Wyjrzała przez okno i zauważyła czarne BMW, które zatrzymało się na ich podjeździe. Zaciekawiona, aż wspięła się na palce, by mieć lepszy widok na zaistniałą sytuację. Zastanawiała się kim może być niezapowiedziany gość.
Jakie było jej zdziwienie, gdy z wnętrza samochodu wyłonił się sam Sergio Ramos! Środkowy obrońca Realu Madryt właśnie zmierzał w stronę drzwi. Zaczęła panikować, wpadała w histerię. Nie mogła uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Spuściła wzrok, uświadamiając sobie, że założyła jedynie krótkie spodenki, koszulkę F.C Barcelony i długie skarpety, sięgające kolan. Nie miała czasu na przebieranie się. Za kilka sekund będzie musiała skompromitować się przed szkolną miłością.
W pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwonka, a później dało się usłyszeć dwa stanowcze uderzenia w drzwi. Nie wiedziała co robić. Okręciła się parę razy wokół własnej osi i wreszcie zmusiła nogi do ruchu. W myślach policzyła do dziesięciu i otworzyła.
Sergio na samym starcie zlustrował ją wzrokiem, niczym najlepszy na świecie rentgen. Nawet w bluzce z logiem przeciwnej drużyny wyglądała wspaniale. Koszulka sięgała jej ud i miał idealny widok na długie, zgrabne nogi Andrei. Też mu się przyglądała, chociaż z większą dyskrecją. Wiatr mierzwił jego włosy, co widocznie go irytowało, bowiem ciągle strzepywał z czoła niesforne kosmyki. Kąciki ust piłkarza drgnęły i uniosły się ku górze. Nie mogła dojrzeć tęczówek Sergio, bo ukrył je pod okularami słonecznymi. Na zwykłą, biała podkoszulkę zarzucił ciemną skórę, a na szyi mężczyzny wisiał wisiorek.
- Co tu robisz? – spytała, gdy odzyskała kontrolę nad własnym językiem. Przełknęła ślinę i zamrugała parę razy. Nadal myślała, że to tylko sen.
- Koszulka królewskich lepiej by na tobie leżała – mruknął. Powinna wziąć to jako komplement czy nie? Nieważne. I tak zarumieniła się i wszyła na jeszcze większa idiotkę. Starała się ukryć rumieńce pod kosmykami blond włosów. – Nie zaprosisz mnie do środka?
- Oczywiście – wywróciła oczami, ale Sergio nie mógł tego zauważyć. Odsunęła się, by mógł przejść, a później zamknęła za nim drzwi. – Więc? – odchrząknęła. Zdawał się nie zwracać na nią uwagi i w zamian oglądał wnętrze mieszkania Gerarda Pique.
- Podjęłaś już decyzję? – spytał ni stąd, ni zowąd, gdy oparł się o ścianę. Ręce skrzyżował na torsie i patrzył na towarzyszkę wyczekująco.
- Nie przyjmę tej pracy – nagle ją olśniło. Nie mogłaby z nim pracować, bo między nimi mogłoby dojść do czegoś, czego oboje by z pewnością żałowali. – Zbyt wiele się wydarzyło, żebyśmy teraz mogli… - nie dokończyła.
- Przestań mówić – zaśmiał się Sergio. Radośnie i naturalnie. Andrea spojrzała na niego jak na wariata. Powiedziała coś śmiesznego? – Nie przyjmuję odmowy – potrząsnął głową. – Okej, rozumiem, że to trochę niezręczne. Przyrzekam, że z mojej strony wszystko skończone. Będę trzymał łapska przy sobie.
Auć, zabolało. Blondynka nie chciała dać po sobie poznać, że właśnie pękło jej serce. Dlatego też przyjęła kamienny wyraz twarzy i w spokoju słuchała reszty wypowiedzi Ramosa.
- Lana cię polubiła. Mam wrócić z tobą, albo w ogóle – wzruszył ramionami i znowu się roześmiał. Andrea uwielbiała ten dźwięk. Był jak ulubiona piosenka, którą można słuchać w kółko, a i tak się nie znudzi. – Zapomnijmy o wszystkim i zacznijmy od nowa. Co ty na to?
Niepewnie skinęła głową. Odpowiedział jej szerokim uśmiechem.
- Sergio Ramos – powiedział nonszalancko. Niespodziewanie złapał małą dłoń blondynki, a sekundę później musnął ją swoimi gorącymi ustami. Miała nadzieję, że nie zauważy, jak skóra mrowi jej pod wpływem jego dotyku.
- Andrea Pique – wysiliła się na uśmiech.
- W takim razie ty się pakuj, a ja poczekam na dole! – zaproponował i klasnął w dłonie z entuzjazmem. Usadowił się wygodnie na kanapie i włączył telewizor.
- Słucham!? – oburzyła się, kompletnie go nie rozumiejąc.
- Głuptasie, nie możesz pracować będąc tutaj, skoro my jesteśmy w Madrycie – zaśmiał się. – Zabieram cię ze sobą.
W innej sytuacji te słowa w ustach Ramosa byłby wspaniałą obietnicą.  

*
Po raz kolejny dziękuję wam za każdy komentarz! Znowu było ich aż 20! Jestem wam za nie bardzo wdzięczna, bo szczerze mówiąc myślałam, że mało kto zajrzy na to opowiadanie. A tutaj proszę, taka niespodzianka!
Czy ktoś mógłby polecić tego bloga na swoimi? Odwdzięczę się! 

20 komentarzy:

  1. Sergio na pewno nie utrzyma łapsk przy sobie, tego to jestem pewna! :D Na miejscu Andrei drażniłabym się z nim jak najdłużej, a niech go szewska pasja weźmie. Tak, wiem jestem wredna.
    Czekam z niecierpliwością na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aww...nie mogę sie doczekać następnego! Wspaniały:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W nowym rozdziale na addicted-fanfic.blogspot.com na pewno polecę to jak i to twoje nowe gdzie justin jest striptizerem,mam nadzieje że się odwdzięczysz;)

      Usuń
  3. O matko, matko! Talentu to tylko pozazdrościć ;D Rozdział przeczytałam jednym tchem i żaluje ze nie ma więcej <3 Oczywiście czekam na następne, życzę weny i gorąco pozdrawiam! :D

    @winningismyaim

    OdpowiedzUsuń
  4. No, no.. Sergio ty się nie upilnujesz. Znamy cię wszyscy doskonale.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki wspaniały, długi rozdział.. Świetnie piszesz. Też tak chcę ;c
    Szkoda mi panny Pique. Zorganizować ślub facetowi, który coś tam dla niej jeszcze znaczy.. Tragedia.
    Baaardzo podoba mi się ten rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. halo no.... :( biedna Andrea musi zorganizować ślub swojej miłości. :( no cóż... ale i tak wszyscy doskonale wiemy, że 'obietnica' Sergio nie będzie dotrzymana i nie będzie trzymał łapek przy sobie. <3
    świetny rozdział, kochana! czekam już na NN <3

    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział :) Nie wiem dlaczego, ale bardzo przypadło mi do gustu to opowiadanie i jeśli będziesz pisać, bądź już piszesz jakieś inne z piłkarzami to bardzo chętnie je przeczytam. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :)
    Pozdrawiam xx
    /@Olga_Off

    OdpowiedzUsuń
  8. No no, nieźle się porobiło! Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział :)

    ~ @jordialbanana

    OdpowiedzUsuń
  9. Postawa Sergio mnie rozwala. On ma rozdwojenie jaźni, czy co?! :D
    Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Powiem szczerze spodziewałam się wszystkiego poza ślubem. No naprawdę kiepski pomysł, a z drugiej strony nawet nieco bezczelny, że prosi o to dziewczynę, z którą kiedyś coś go łączyło. Chociaz może nie jest świadomy, że w niej coś nadal się tli, a nawet gdyby nie, to i tak dziwnie prosić swoją dawną miłość o zorganizowanie ślubu, w dodatku jakoś nie do końca chce mi się wierzyć w jego kompletnie czyste intencje i że będzie trzymał łapki przy sobie. To w koncu Ramos. Na miejscu jego narzeczonej baczniej bym go obserwowała, zwłaszcza, gdy przebywa z Andreą.Ciekawe, czy wyjaśnił jej, że kiedyś łączyło go coś z siostrą Pique, bo szczerze wątpię. Wtedy na pewno nie nalegałaby tak na jej zatrudnienie. Nawet gdyby była najlepsza w całej Hiszpanii.
    Z drugiej strony rozumiem pobudki, jakie kierowały Andreą, gdy dowiedziała się o szczegółach swojej domniemanej pracy. Na jej miejscu również rzuciłabym wymijającą odpowiedź, sugerując, że muszę to przemyśleć. Sądzę, że w głębi ducha od razu wiedziała, że oferty nie przyjmie. Z drugiej jednak strony kto by pomyślał, że pewnego pięknego dnia w progu drzwi znajdzie się Ramos, niemal przymuszając do wyjazdu. Ciekawe co by zrobił, gdyby kategorycznie odmówiła, bo obawiam się, że mogłby się to skończyć przerzuceniem przez ramię niczym worka kartofli i wywiezieniem bez jej zgody. Ramos był wyjątkowo zdeterminowany, żeby dostać własnie ją, bo raczej nie wierzę w to, iz jedynie jego narzeczona tak się uparła. No i w dodatku ten wyjazd do Madrytu, to jak ostatni gwóźdź do trumny. Nie będzie tam miała brata,który sprowadzi ją na ziemię w miarę potrzeby, będzie skazana na samą siebie oraz wiarę w to, że Sergio faktycznie utrzyma ręce przy sobie.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Hm, to się tak nie skończy. Sądzę, że ten ślub i "wszystko od początku" wcale nie będzie taki, jakby mogło się wydawać.
    Poza tym rozdział świetny.

    P.S.
    Wybacz mało ambitny komentarz, ale jestem pod takim wrażeniem i to pozytywnym, że nawet nie wiem co pisać. :)
    P.S.2
    Mały błąd wychwyciłam - "Zaprosił ją na pieprzoną rankę! "
    P.S.3
    Polecę twój blog u siebie. Na 100% ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. OMG !! Super rozdział jest mega !!! Ahh, myślę że przy tej ich współpracy będą razem xD nosz kurde muszą !!! Pisz szybko kolejny !!
    pozdro ;)

    ~ Angi

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział świetny! Podobały mi się te urywki z przeszłości :)
    Wcześniej coś do siebie czuli... a może pomimo wszystko, nadal coś jest po obu stronach? Jak dla mnie to mogłoby coś się pomiędzy nimi wydarzyć podczas tego planowania :p
    Przy najbliższej notce na którymś blogu, polecę Twój :)
    Czekam na kolejny!!

    OdpowiedzUsuń
  14. i nagle wspomnienia z 'mrocznego okresu' kiedy Sergio miał długie włosy wróciły xD
    kto by w sumie pomyślał, że zrobi się takim przystojniakiem?
    ale do rzeczy! :D rozdział bardzo mi się podoba, z resztą jak zwykle ;) genialne opisy i dialogi <3
    niby fajnie, że przyjęła tą pracę, ale wyobrażam sobie jak ciężko jej będzie patrzeć na szczęście Sergio... jednak coś czuję, że będzie tutaj jakiś romans :D
    czekam z niecierpliwością <3

    ps.
    zapraszam na notkę informacyjną :*
    http://tyska-podstrona.blogspot.com/2014/07/nowe-opowiadania.html

    OdpowiedzUsuń
  15. Podoba mi się Twój styl pisania. Czyta się lekko i szybko. Fabułę też kupuję. Nawet nie wiesz, jak się wkręciłam. Ogromniasty plus za Ramosa. ;> Dodaję do obserwowanych i niecierpliwie czekam na kolejną część. Trzymaj się! ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie no ja jestem pełna podziwu ! Uwielbiam twoje opowiadani, a fakt że to dotyczy piłki nożnej i jest tu zalążek mojej kochanej Barcelony sprawia ze moglabym każdy rozdział czytać w kolko :D
    Ja juz dawno poleciłam twojego bloga u siebie. Możesz sprawdzić w ostatniej notce ;)

    unbreakable18.blogspot.com

    ~Barca Girl

    OdpowiedzUsuń
  17. Zajebisty rozdział!

    OdpowiedzUsuń