8. Miłośny trójkąt.



Złość rozrywała go od środka. Dawno nie był tak zawiedziony grą reszty kolegów z drużyny. Naprawdę nie rozumiał ile razy musiałby na nich krzyczeć, aby wreszcie wpoić im coś do tych zakutych łbów! Sam już nie wiedział czy rzeczywiście byli takimi debilami, czy tylko udawali.
Szedł przez długi korytarz, pochłonięty własnymi myślami. Czuł, że musi dać ujście, kłębiącym się w nim emocjom, bo inaczej eksploduje. Zatrzymał się w pół kroku, zacisnął dłoń w pięść i uderzył nią o ścianę. Odpowiedział mu głuchy odgłos. Zamiast ulgi, poczuł ból. Wymamrotał pod nosem wiązankę przekleństw, po czym przybliżył rękę do twarzy, by mieć lepszy widok. No tak, z kostek ciekł strumień krwi. Nie zamierzał się tym zbytnio przejąć. I tak był już dość poobijany. Bolała go głowa i prawy pośladek od upadku.
Nieoczekiwanie do jego uszu dobiegł niepokojący hałas, coś na podobieństwo szamotaniny. Zaciekawiony wsłuchał się w odgłos nieco dokładniej.
- Ty suko… - zmarszczył brwi. Znał skądś ten głos, ale akurat nie mógł go przypasować do odpowiedniej osoby. Wzruszył ramionami i ruszył w kierunku rozmówców. Gdy dotarł na miejsce i przyjrzał się zaistniałej sytuacji, niemal poczerwieniał ze złości.
Przez moment oglądał jak Marc Bartra – tak ten sam, którego uwielbiają fani Barcy – przyciska do ściany, drobne ciało Andrei. Nie mógł pozostać na to obojętny. Podbiegł do nich błyskawicznie i odciągnął bruneta od dziewczyny za koniec koszulki. Piłkarz zachwiał się, ale nie upadł na ziemię. Nim zdążył załapać co się dzieje, Ramos wymierzył mu pierwszy cios prosto w nos. Bartra był zbyt oszołomiony, aby zareagować. Potrząsnął głową i przyłożył dłoń do obolałego miejsca. Jak się okazało, krwawił. Wcale mu się to nie podobało. Wziął rozbieg  i niczym zwierze rzucił się na Ramosa, powalając go na ziemię. Próbował go uderzyć, ale Sergio skutecznie tego unikał. Wreszcie obrońca złapał nadgarstki Marca i z całej siły go popchnął. Piłkarz Barcelony wylądował na plecach, przez co blondyn miał idealną okazję, by usiąść na nim okrakiem. Bez namysłu obijał jego śliczną buźkę, zamieniając ją w krwawą miazgę. Był jak w amoku. Nie potrafił przestać. Złość wciąż rozsadzała go od środka, a pobicie kogoś okazało się wspaniałym sposobem na wyładowanie emocji.
W pewnym momencie ktoś odciągnął go od Bartry. Ramos poleciał prosto na plecy. Jęknął przeciągle, bowiem uderzył głową o podłogę. Cristiano nachylał się nad nim z miną równie wściekłą jak i przerażoną.
- Wstawaj – polecił. Kątem oka zerknął na poszkodowanego piłkarza Barcelony. Leżał skulony w kłębek i trzymał się za nos, z którego wciąż ciekła krew. Sergio przełknąwszy ślinę, wykonał rozkaz przyjaciela. Zrównali się spojrzeniami. Przelotnie spoglądnął jeszcze w kierunku Andrei, ale już jej tam nie było.
- Co to miało znaczyć? – syknął brunet, wskazując brodą na obolałego Bartrę. – Rozumiem, że ostatnio jest ci ciężko, ale do kurwy nędzy nie możesz bić piłkarzy przeciwnej drużyny! – krzyknął. Ramos roześmiał się ironicznie. Cristiano zachowywał się jak jego ojciec. W dodatku nie znał całej historii, a zaczął go osądzać. Panie i panowie, typowy Ronaldo.
- Ten śmieć próbował skrzywdzić Andreę. Nie mogłem przecież na to pozwolić – obronił się blondyn, wypinając dumnie klatkę piersiową. Poczuł się jak bohater. Brakowało mu tylko peleryny.
- Poczekaj. Co? Oni się znają? – zdziwił się napastnik Królewskich. Dlatego też, automatycznie jego oczy rozszerzyły się i wielkością przypominały dwie pięciozłotówki.
- Byli zaręczeni.
Na samą myśl o tym, że ten gnój był w bliskich kontaktach z Andreą, w ciele Sergio, aż się gotowało. Zrozumiał, że przez cały ten czas mógł ją tak traktować. Nie zamierzał mu popuścić.
Bartra wykorzystał chwilę nieuwagi towarzyszy. Ostatnimi siłami podniósł się i chwiejnym krokiem ruszył w ich kierunku. Już miał uderzyć Ramosa, jednak ten okazał się szybszy. Zawsze miał wspaniały refleks. W mgnieniu oka wykręcił rękę Marca do tyłu, powodując, że ten syknął z bólu. Później popchnął go do przodu i kopnął prosto w tyłek.
- Wypierdalaj stąd śmieciu. Jeśli jeszcze raz zobaczę cię przy niej… nie ręczę za siebie – warknął. Bartra tylko odwrócił się przez ramię i uśmiechnął się głupkowato. Ramos obserwował jak jego sylwetka powoli zmniejsza się, by wreszcie zniknąć za zakrętem.
- Zluzuj majty, Sergio – zaśmiał się Ronaldo, ale po sekundzie spoważniał. Najwyraźniej przyjaciel nie był skory do żartów. Blondyn spiorunował go wzrokiem. Cris zauważył jak cała ta sytuacja wstrząsnęła kolegą i sam nie wiedział co o tym myśleć. Westchnął. – Nie możesz ciągle skupiać swojej uwagi na Andrei – powiedział łagodnie, chwytając Sergio za ramiona. Miał ochotę nim potrząsnąć, aby sprowadzić go na ziemię. – Jesteś zaręczony.
- Kurwa, musicie ciągle o tym wspominać? – syknął w odpowiedzi obrońca. Wyrwał się Ronaldo i spojrzał na niego gniewnie. – Znam swój stan cywilny, do cholery! Poza tym, co złego w tym, że chcę ją chronić?
Nawet nie czekał na odpowiedź. Zanim wyminął przyjaciela, niby przypadkiem szturchnął go ramieniem.

Od parunastu minut kręcił się pod mieszkaniem Andrei. Nie mógł zebrać w sobie odwagi, aby wejść do góry. Czuł się winny. Gdyby wtedy nie skończył ich przyjaźni, może szybciej uporałaby się z tym sukinsynem. Zostawił ją kompletnie samą i nie potrafił sobie tego wybaczyć. Powinien być dla niej oparciem. Tego wieczoru myśli Ramosa krążyły tylko wokół panny Pique i ich wspólnej przeszłości.
Pod nagłym napływem śmiałości wszedł do budynku. Nie czekał na windę. W zamian zaczął wbiegać na górę po schodach. Był tak zdeterminowany, że nie poczuł zmęczenia, mimo, że znalazł się na szóstym piętrze. Stanął przed drzwiami i znów zaczął się wahać. Nie wiedział czy Andrea chciała go teraz oglądać, ale…
Pieprzyć to!
Zapukał, odczekał parę chwil, aż wreszcie usłyszał nasilające się kroki. Sekundę później drzwi uchyliły się, zachęcając go, do wejścia. Tak też zrobił. Zatrzasnął za sobą drzwi. Andrea siedziała na skraju łóżka i chowała twarz w dłoniach. Od czasu do czasu dało się usłyszeć jak pociąga nosem i cichutko szlocha. Zajął miejsce obok, powodując, że materac ugiął się pod ciężarem ciała Ramosa. Pierwszy raz w życiu nie miał pojęcia, jak powinien się zachować. Przytulić? Pocieszyć? Oh, nienawidził, gdy kobieta płakała w jego towarzystwie.
- Przepraszam – szepnął w końcu, przerywając ciszę. Zmusiła się, aby na niego zerknąć. Nie potrafił oglądać w jej tęczówkach takiego bólu.
- Za co? – spytała zdziwiona, głosem całkowicie wypranym z jakichkolwiek uczuć.
Przyłożył palec do ust, jakby dopiero się zastanawiał, co powiedzieć, aż w końcu ponownie zabrał głos.
- Za wszystko. Gdybym wtedy cię nie zostawił…
- Przestań – przerwała mu natychmiast. Nie chciała tego wysłuchiwać. Sama była sobie winna. Mogła przecież nie zgodzić się na randkę z Bartra i wybrać Sergio, ale nie…
- Czy on… bardzo cię skrzywdził? – przysunął się do niej i położył ciepła dłoń na kolanie dziewczyny. Chciał tym gestem dodać jej choć odrobiny otuchy. Serce Andrei podskoczyło. – Jeśli tak przysięgam, że go dorwę. I nie skoczy się jedynie na bójce – dodał szczerze, co sprawiło, że blondynka ponownie na niego spojrzała. Instynktownie pokręciła głowa. Nie mogła pozwolić, aby Sergio wpakował się w kłopoty przez nią. I tak już nieźle skomplikowała mu życie. W dodatku zamiast spędzać czas z narzeczoną, przyjechał właśnie tutaj i martwił się o nią.
Niespodziewanie łzy same zaczęły spływać po zaróżowionych policzkach Andrei, niosąc ze sobą cały ból. Poczuła jak Sergio masuje jej ramię i przytula do siebie. Oparła głowę na torsie mężczyzny i objęła go w pasie. Uspokajająco głaskał ją po głowie.
- Proszę nie płacz – wydukał. Zapomniał o bożym świecie, gdy trzymał ją w ramionach. Trwali tak w ciszy przez kilkanaście minut. Gdy dziewczyna wreszcie się uspokoiła, odkleiła się od Ramosa. Zrozumiała, że to do czego przed chwilą doszło, nie może się powtórzyć. Nigdy, przenigdy. Nie miała prawa rozwalać jego długiego związku. Mimo, że w objęciach piłkarza czuła się bezpiecznie, jak jeszcze nigdy wcześniej, musiała to przerwać. Spojrzeli na siebie, jakby czytali sobie w myślach. W brązowych tęczówkach towarzysza dojrzała troskę. – Mam zostać na noc? – spytał.
Naprawdę był gotowy to dla niej zrobić. Wszystko, aby zapewnić jej opiekę.
- Poradzę sobie – zapewniła. Skinął głową i wstał. Kątem oka spojrzał na zegarek, stający na szafie. Dochodziła 2 w nocy. Świetnie, Lana pewnie urządzi mu awanturę. W drodze powrotnej będzie musiał pomyśleć nad jakimś kłamstwem, by narzeczona zostawiła go w spokoju. – Sergio – powiedziała cichutko. Jego imię w ustach dziewczyny brzmiało idealnie. Odwrócił się przez ramię, chwyciwszy za klamkę drzwi. - Dziękuję.
- Zawsze możesz na mnie liczyć – mrugnął do niej okiem i ukłonił się teatralnie. Nie mogła się powstrzymać i zachichotała. Ucieszył się, że chociaż w taki sposób ją rozśmieszył. – W razie czego dzwoń, bez względu na porę.
W mgnieniu oka znalazła się przy nim i znów mocno go przytuliła. Na początku był kompletnie zaskoczony tym gestem, ale później odwzajemnił go. Przez ułamek sekundy napawała się ciepłem ciała Ramosa i zapachem jego perfum, a później odskoczyła od niego, niczym poparzona.
Dziękowała Bogu, że postawił na jej drodze kogoś takiego jak Sergio Ramos.

Spóźniony piłkarz Realu Madryt, wpadł zdyszany do siłowni, gdzie umówił się wcześniej z przyjaciółmi. Przebrał się szybko w czarne spodenki, sięgające kolan i pomarańczową koszulkę klubu. Wszedł na salę i rozejrzał się dookoła. Iker wraz z Ronaldo właśnie biegali na bieżni. Podszedł do nich, włączył sprzęt i włożył słuchawki w uszy. Cristiano jednak natychmiast je wyrwał i spojrzał na kolegę z wyrzutem.
- Gdzie się wczoraj szlajałeś? – spytał z poważną miną. A Ramos, jak to Ramos – nawet się nie przejął. Wolał udawać idiotę, bo tak było łatwiej. – Lana dzwoniła i pytała czy nie ma cię u mnie – wyjaśnił.
- Moja sprawa! – machnął ręką. Nie miał najmniejszej ochoty o tym dyskutować, tym bardziej o dziewiątej rano. Przychodząc tutaj chciał się zrelaksować, a nie dodatkowo spinać.
- Mówiłem! Wiedziałem, że poszedł do niej! – krzyknął oburzony napastnik, zwracając się bardziej do bramkarza, niżeli do stopera.
- Sergito przyjacielu, błagam zaprzecz – poprosił Casillas.
- Bo co?
Iker się wkurzył. Nie mógł pozwolić, aby jego najdroższy przyjaciel zniszczył całe dotychczasowe życie. Zlazł z bieżni i pociągnął Ramosa za koszulkę z taką siłą, że ten stracił równowagę. Cudem uniknął zderzenia z podłogą. Z jego ust wydostała się wiązanka przekleństw. Spojrzał na kolegę z wyrzutem.
- Na Boga, co ty wyprawiasz?
- Możecie przestać wtrącać się w moje życie? DZIĘKUJĘ! – wyraźnie zaakcentował ostatnie słowo.
- Nie przestaniemy, dopóki ty nie przestaniesz go psuć – wtrącił się Ronaldo, wymachując palcem przed brązowymi tęczówkami Ramosa. Blondyn westchnął. Nic nie wskóra. Dwóch na jednego, nie fair! Choć w takim starciach na boisku radził sobie wspaniale, tutaj od samego początku był na przegranej pozycji.
- Nie panuję nad tym, dobra? – uniósł brwi i pod wpływem tego czoło Sergio zmarszczyło się. – Pogubiłem się. Nie wiem czy nadal kocham Lanę…
Ronaldo zamachnął się, aby uderzyć przyjaciela. Pragnął go tym ocucić i sprowadzić na ziemię. Iker jednak zareagował i chwycił rękę kolegi w powietrzu. Pokręcił głowa, jakby był zawiedziony lekkomyślną decyzją Cristiano. Bramkarz westchnął, układając to wszystko w głowie.
- Za 2 dni ślub. Przemyśl to i podejmij słuszną decyzję.
Sergio skinął.
- Nie chcę skrzywdzić żadnej z nich…
- O stary, utknąłeś w miłosnym trójkącie – podsumował wszystko Ronaldo, przez co oberwał w tył głowy od Ikera Casillasa. 

*
Przepraszam za spóźnienie, ale dopiero wróciłam z nad morza! Chciałabym wam przeogromnie mocno podziękować za tyle wejść, komentarzy i uwaga... opowiadanie ma już 20 obserwatorów, wow! KOCHAM WAS ♥ 

18 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle wspaniały.
    Sergio chyba na prawdę znów pokochał Andreę, szkoda tylko, że żeli wybierze ją będzie musiał zostawić ze złamanym sercem Lanę. No ale trudno.
    Pozdrawiam i życzę weny, @luvmyjuustin

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojojoj, to się Sergio wpakował w niezły problem. Lana czy Andrea? Oto jest pytanie!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziś znów mało ambitnie, ale ostatnio stwierdzam, że wszyscy dookoła mają dar pisania, a ja najlepiej jakbym w milczeniu czytała i nic nie pisała. Zdecydowanie.
    Sergio znalazł się w trudnej sytuacji i niestety musi sam podjąć decyzje - decyzje, które zaważą na całym jego życiu...

    OdpowiedzUsuń
  4. Uważam, jak De Sade, chyba powinnam usunąć się w cień waszej boskości i skończyć z publikowaniem tych moich wypocin...
    Rozdział cudowny, wspaniały i najlepszy *,* Odkąd przeczytałam poprzedni liczyłam na to, że Ramos ją uratuje. A tutaj był już w miarę cudowny, nie jak wcześniej, więc nieźle Andrea nad nim pracuje ;)
    Ronaldo jak zwykle pochopne decyzje, a Iker cud, miód wszystkim niesie pomoc. Boziu, kocham tego gostka! ♥
    Z niecierpliwością czekam na następny i fajne rozwiązanie trójkątu, które z pewnością tutaj zobaczymy. Masz wielki dar do pisania, trzeba przyznać.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Współczuję dla Sergio, biedak nie wie co ma począć. Ja sama również nie wiedziałabym.
    Zazdroszczę Ci daru pisania. Mi niby znajomi mówią, że mam talent i piszę świetnie, ale patrząc na innych to jestem żałosna.

    No cóż, rozdział wspaniały, życzę Ci weny i do następnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  6. nadal nie lubię Cię za to co robisz z moim misiem ;ccc
    a Sergiemu nie zazdroszczę XD

    OdpowiedzUsuń
  7. jeju <3 Andrea i Sergio <3 tacy słodcy <3 (chyba za dużo tych <3 haha)
    Ramos, idioto! zdecyduj się - Lana czy Andrea?! wolę tą drugą jeśli pytasz mnie o zdanie hehe :*
    no także tego.. mam nadzieję, że wypoczęłaś i teraz szybciutko pojawi się nowy rozdział, bo ja tu z ciekawości umrę haha <3

    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  8. No Sergio, Sergio. Podejmij właściwą decyzję i nie schrzań tego. Komentarz Crisa w końcówce mnie rozwalił :D Czekam na więcej!
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Faktycznie, miłosny trójkąt! Sergio ma wątpliwości, waha się nad uczuciem do Lany, a to oznacza, że może nigdy to uczucie nie było prawdziwe..
    Marc! Ty tu bardzo niedobry jesteś :/
    Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jest i rozdział! Uwielbiam twój blog i oczywiście Sergio! ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Przepraszam, że ostatnio nie komentowałam. Po prostu nie miałam jak. No ale zawsze czytałam :)
    Rozdział wspaniały :) Sergio Hero mhm ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Zostałaś nominowana do Liebster Award. :D Więcej szczegółów na moim blogu: http://hospitalfanfic.blogspot.com/2014/08/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  13. Aaaaa to jest cudowne :) Ja już chce następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Marc xzxvchjlfldj brak mi słów, musiałabym chyba trochę poprzeklinac aby opisać jak bardzo mnie denerwuje a dopiero co był do spowiedzi xD
    Dobrze, że akurat wtedy Sergio tam szedł! Nie wiem w sumie czy wolałabym aby był z Laną czy z Andreą... Z podjęciem decyzji wiąże się to, że będzie musiał skrzywdzić krórąś z nich.
    Iker, ah prawdziwy przyjaciel xD Cristiano mnie trochę denerwuje.
    Pozdrawiam, czekam na nexta i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wiem, że niektórzy się w to nie bawią, więc nie musisz, ale zostałaś nominowana do Liebster Blog Award.
    Ja sama zrobiłam to po raz pierwszy i ostatni prawdopodobnie ;)
    Więcej tutaj ---> http://futbol-amar-amistad.blogspot.com/p/blog-page.html

    OdpowiedzUsuń
  16. Super rozdział!

    OdpowiedzUsuń