7. Wóz albo przewóz.



Przez cały trening nawet nie odezwał się słowem. Wykonywał jedynie polecenia trenera z naburmuszoną miną. Parę minut przed oficjalnym skończeniem ćwiczeń, zmył się do szatni. Nawet nie zwracał uwagi na nawoływanie Ancelottiego czy kolegów z drużyny.
Otworzył swoją szafkę, po czym zrzucił z siebie spoconą koszulkę. Następnie wytarł się w nią i wrzucił ją na dno torby. Usiadł na ławce i zaczął męczyć się z rozwiązywaniem korków. Syknął pod nosem parę przekleństw, zanim udało mu się ściągnąć buty. Oparł łokcie na kolanach i wziął kilka głębokich wdechów. Musiał się uspokoić, choć wiedział, że będzie to trudne w realizacji. W głowie mu się nie mieściło jak Ronaldo mógł postąpić tak lekkomyślnie. Ramos miał przeogromną ochotę rozszarpać go na strzępy, kawałek po kawałku. W sumie sam nie rozumiał skąd pojawiła się u niego ta nagła złość. Ale miał to gdzieś.
- Ramos, co jest? – usłyszał głos tego zdrajcy. Od razu uniósł głowę do góry i wywrócił oczami. Wstał i zacisnął pięści. Musieli zakończyć to tutaj.
- Po co ją tutaj przyprowadziłeś? – syknął przez zaciśnięte zęby Sergio. Zadarł podbródek do góry, by wyglądać na wyższego i wypiął dumnie klatkę piersiową do przodu. Nie dbał o to, że przygląda  im się cała drużyna, i o to, że stał w samych spodenkach i skarpetach.
- Chciałem, żeby poznała chłopaków.
- Niezła z niej laska! – krzyknął Isco gdzieś z boku, za co Ramos spiorunował go wzrokiem.
- Zamknij się – warknął obrońca. Brunet momentalnie się uciszył i zaczął przebierać się, jak gdyby nigdy nic.
- Boże Sergio do cholery powiedz wreszcie o co ci chodzi! – jęknął Ronaldo, niczym mała dziewczynka. Ramos tylko zaśmiał się ironicznie pod nosem. – Jeśli nie chcesz żebym się z nią spotykał to kurwa powiedz. Jesteś dla mnie ważniejszy niż jakaś przypadkowa laska.
Problem w tym, że Andrea nie była zwykłą dziewczyną.
Sergio postanowił odpuścił. Momentalnie mięśnie na jego twarzy zelżały, a na ustach pojawił się lekki uśmiech.
- Dzięki – sapnął, klepiąc przyjaciela po plecach. Nagle wszystko wróciło do normy.
- Już? Liczyłem na zaciętą walkę… - pisnął widocznie zawiedziony Gareth Bale.

Andrea obserwowała jak Lana przegląda się w lustrze. Miała na sobie piękną, bielusieńką suknię ślubną, szytą na zamówienie. Gorset tylko uwydatniał jej wspaniałą talię, a rozkloszowany dół dodawał lekkości. Humor momentalnie ulotnił się z Pique. Wspomnieniami wróciła do czasów, kiedy sama spędza godziny, szukając odpowiedniej dla siebie sukienki. Koniec końców, żadna nie była jej potrzebna.
- Wyglądasz przepięknie – powiedziała blondynka i wysiliła się na uśmiech. Przyszła żona okręciła się wokół własnej osi i zatrzymując się, odwzajemniła gest.
- Dziękuję – mruknęła najskromniej, jak tylko potrafiła. Andrea powoli zaczęła rozumieć, dlaczego Ramos zakochał się w tej kobiecie. Lana nie miała żadnej wady, choć było to praktycznie niemożliwe! – Więc, ty i Sergio poznaliście się w szkole? – spytała nagle, zbijając towarzyszkę z tropu. Pique przytaknęła ochoczo głową. Nie miała najmniejszej ochoty wdawać się w dyskusje na ten temat. Westchnęła przeciągle. Była już zmęczona tymi zakupami.
Lana właśnie zaczęła siłować się z zamkiem od sukni. Jednocześnie kiwnęła do sprzedawczyni, dając jej do zrozumienia, że z chęcią dokona zakupu. Andrea widząc jak Lana nieudolnie próbuje poradzić sobie z zamkiem, postanowiła jej pomóc. W ten sposób uporały się z nim w przeciągu paru sekund. Momentalnie materiał sukni ześlizgnął się ze zgrabnego ciała szatynki, sprawiając, że została w samej bieliźnie. Kobieta przebrała się szybko, zapłaciła ile trzeba i była gotowa do wyjścia.
Andrea powlokła się za nią do samochodu.
- Rozumiem, że pojawisz się na najbliższym meczu?
Zdziwiło ją to pytanie. Właściwie nie planowała tego. Chyba nie miała ochoty oglądać wyczynów Ramosa na boisku. Dodatkowo, wiedziała, że to wiązałoby się z konfrontacją z Bartrą. A na to zdecydowanie nie była gotowa. Z drugiej strony nie chciała zrobić przykrości Gerardowi. Utknęła między młotem, a kowadłem. Każde wyjście wydawało się złe i niewłaściwe.
- Raczej nie – odpowiedziała krótko. Długa i wyczerpująca rozmowa, to ostatnia rzecz, którą pragnęła robić.
- Andrea, nawet nie próbuj odmawiać! Wykonujesz dla nas świetną robotę, przyda ci się odrobina odpoczynku – powiedziała Lana z łagodnym uśmiechem na twarzy. Siedziały już w samochodzie, prowadzonym właśnie przez szatynkę. – Sergio na pewno się ucieszy. Z resztą chyba nie chcesz zawieść brata, prawda?
Uderzyła w czuły punkt. Andrea nieustannie nawalała w kontaktach z Gerardem. Musiała mu to jakoś wynagrodzić, a najlepszym sposobem było wspieranie go podczas gry z największym rywalem.
- Niech ci będzie – westchnęła.
Do końca podróży, nie odzywała się już słowem. Przytakiwała tylko na miliony opowieści, jakimi zarzucała ją towarzyszka.

Nadszedł ważny dzień zarówno dla fanów Realu Madryt jak i F.C Barcelony. Sergio był w nadzwyczaj dobrym humorze. Postanowił skupić się jedynie na meczu, dlatego wszystkie inne myśli, odłożył na dalszy plan. Czuł, że tym razem wygrają bez względu na wszystko. Zazwyczaj przed spotkaniem z tak poważnym rywalem trenowali ekstremalnie ciężko, ale wtedy? Nic z tych rzeczy! Zamiast przygotowywać  się do gry, stali w szatni, Bóg wie po co.
Carlo Ancelotti obgadywał plan taktyczny i próbował zmotywować piłkarzy. Ramos jednak przyglądał się swoim ukochanym korkom. I tak nigdy wcześnie go nie słuchał, więc jaki był sens, aby zacząć robić to teraz?
Nagle ujrzał dwie piękne kobiety, które zmierzały w ich kierunku. Oczywiście od razu zwróciły na siebie uwagę chłopaków. Obrońca westchnął poirytowany. Poważnie? Lana i Andrea wciąż wzbudzały u piłkarzy dziwny popęd, choć ostatnimi czasy widywali je naprawdę często.
Lana zatrzymała się przy swoim narzeczonym. Wspięła się na czubki palców, aby móc sięgnąć jego twarz. Cmoknęła go lekko w policzek. Zarost mężczyzny łaskotał ją w skórę.
- Powodzenia – szepnęła w usta stopera Realu. – Pamiętaj, że kocham cię bez względu na wynik – zachichotała, po czym musnęła go w usta i kopnęła w tyłek na szczęście. Następnie zwróciła się do reszty piłkarzy, życząc im wygranej. Kiedy porozmawiała z całą drużyną, stanęła na końcu, czekając na towarzyszkę. Sergio załatwił im najlepsze miejsca.
Andrea nie bardzo wiedziała jak się zachować. W życiu do głowy by jej nie przyszło, że kiedyś może poznać piłkarz Realu Madryt. Oprócz tego zaczynała stresować się nadchodzącym meczem, co było chyba najdziwniejszą rzeczą, jaka ostatnio jej się przytrafiła. Nigdy nie była zawziętym kibicem, choć wychowywała się wśród fanów Barcelony.
Najpierw podeszła do Sergio. To była chyba najtrudniejsza część, całej tej szopki. Nie trzeba wspominać, że najchętniej wróciłaby do domu. Po raz kolejny miała pustkę w głowie. Co powinna mu powiedzieć? Czuła się nieswojo w jego towarzystwie. Tym bardziej, że przyglądała im się Lana i reszta ciekawskich piłkarzy.
- Życz nam szczęścia – odezwał się Ramos, swoim ochrypłym, grubym głosem. Zakręciło jej się w głowie. Skinęła głową, ale nic nie powiedziała. Chciała jak najszybciej znaleźć się na swoim miejscu. Z tego wszystkiego nawet nie miała szansy porozmawiać z Gerardem. Postanowiła zrobić mu niespodziankę. Obiecała sobie, że po meczu złoży mu wizytę.

Dziewięćdziesiąt pięć minut później zrezygnowani piłkarze Realu schodzili z boiska, podczas gdy skład Barcelony skakał i krzyczał z całej siły, jaką w sobie zebrali. Los tym razem zdecydował się uśmiechnąć do drużyny z Katalonii. Mecz zakończył się wynikiem 3:2. Na stadionie panowała wspaniała atmosfera. Wszędzie pojawiały się barwy F.C Barcelony, a wokół niósł się ich hymn, śpiewany przez uradowanych  i wiernych fanów. Andrea szczerze ucieszyła się z wygranej drużyny, w której grał Gerard. Z drugiej jednak strony było jej szkoda piłkarzy Madrytu.
Odczekała jeszcze parę minut i gdy wygrana drużyna również zaczęła rozchodzić się do szatni, przeprosiła Lanę. Z trudem przecisnęła się przez tłum i pognała w długi korytarz. Miała nadzieję, że jakimś cudem uda jej się dostać do brata. Na szczęście nie została zatrzymana przez ochronę.
Była już tak blisko odpowiednich drzwi, gdy nagle ktoś pociągnął ją gwałtownie do tyłu. Z początku była w takim szoku, że nie mogła zarejestrować tego, co właśnie się stało. Z impetem wpadła na ścianę. Zaczęła się szarpać, gdy poczuła jakiś opór. Coś podpowiadało jej, aby nie otwierać oczu. Panika przesiąkła jej umysł. Próbowała się uspokoić, ale najzwyczajniej w świecie nie mogła. Odważyła się unieść powieki, a gdy to uczyniła, zamarła w bezruchu. Nagle przestała stawiać jakikolwiek upór. Zdawałoby się, że serce Andrei zaraz wyskoczy z piersi. Niemal słyszała krew, przelewająca się w żyłach, jakby zaraz miała wybuchnąć. Łzy momentalnie napłynęły do oczu blondynki. Niespodziewanie uderzyła w nią fala nieprzyjemnych wspomnień, od których nieustannie pragnęła odgrodzić się grubym murem.
Błądziła zamglonym spojrzeniem po znienawidzonej twarzy. Kruczoczarne włosy pozostawione w nieładzie, zielone oczy, które w tym nikłym świetle podchodziła bardziej pod brąz i szeroki, arogancki uśmiech na ustach. Wiedziała, że ma na sobie strój Barcelony.
Poczuła nieokiełznaną wściekłość. Sama praktycznie wpełzła w jego szpony. Zachowała się tak lekkomyślnie… Miała ochotę uderzyć się za tą głupotę. Strach jednak paraliżował ją do tego stopnia, że nie mogła ruszyć nawet palcem. Przełknęła nerwowo ślinę, utrzymując kontakt wzrokowych z mężczyzną. Obawiała się, że jeśli tylko odwróci spojrzenie, on ją ukarze.
Ulokował swoje duże, obślizgłe dłonie na talii Andrei, badając każdy szczegół, jakby na nowo uczył się jej na pamięć. Oblizał spierzchnięte wargi i czubkiem nosa sunął po skórze na szyi dziewczyny. Automatycznie się wzdrygnęła. Brzydził ją dotyk Bartry.
- Nie liczyłem, że cię tu spotkam – sapnął, przygryzając płatek jej ucha. Miała ochotę zwymiotować, najlepiej prosto na niego. Już nawet nie walczyła. Wiedziała, że mu nie ucieknie. Zawsze był od niej silniejszy, więc nie miała szans wgrać tego starcia. Modliła się o jakąkolwiek pomoc. Gerard? Andres Iniesta? A może Neymar? Ktokolwiek! – Cieszę się, że tu jesteś – dodał.
- Marc, proszę – jęknęła. Miała cichą nadzieję, że odezwie się w nim człowiecza część. Przeliczyła się. Chwycił w dłoń podbródek partnerki i wyszczerzył się dumnie.
- O co mnie prosisz? – spytał, widocznie rozbawiony. Czerpał przyjemność z cierpienia innych.
- Daj mi spokój – powiedziała cicho. Bardziej sama do siebie niżeli do niego. Zdawała sobie sprawę z tego, że nie posłucha, ale warto było spróbować.
- Nie. Poczekaj. Mamy parę niedokończonych spraw – mrugnął do niej okiem. Znów coś przewróciło się w żołądku Pique. Pod wpływem nagłej pewności siebie, zgięła kolano i wbiła je prosto w krocze piłkarza. Syknął z bólu, zgiął się w pół i złapał się za obolałe miejsce. Nim zdążyła się ruszyć, już mierzył ją morderczym wzrokiem. Jeśli wcześniej się bała, to teraz była śmiertelnie przerażona! Oczy Marca pociemniały, jakby pojawiły się w nich deszczowe chmury.
- Ty suko – warknął.- Chciałem to załatwić po dobroci…
Zły ruch, pomyślała. 

*
Wiem, że macie mi za złe, że zrobiłam z Marc'a takiego potwora i teraz pewnie mnie zabijecie! Ale spokojnie, to tylko na potrzeby opowiadania! W prywatnym życiu go uwielbiam!  

Zapraszam do oglądania zwiastuna opowiadania, nad którym pracuję. 

26 komentarzy:

  1. Jak mozna nie kochac Naszego Marca... <3 haha rozdzial jak zwykle wspaniały!! Ta sukienka musiala wygladac pięknie, ale wolalabym zeby to Andrea w niej wystapila :D
    Czekam na nastepny!

    Pozdrawiam, @winningismyaim :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ah ten Marc.. Jeszcze nigdy nie czytałam opowiadania, w którym był takim dupkiem :D
    Bardzo podoba mi się ten rozdział, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. o mój Boże.. trudno mi się przyzwyczaić do TAKIEGO Marc'a, ale cóż... :)
    świetny rozdział, ta końcówka mnie nieco przeraziła, ale też cholernie zaciekawiła <3 już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału <3

    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  4. Jedyne co mi się z tym rozdziale nie podobało, to wynik meczu.. wiem, że w rzeczywistości taki był, ale i tak mi się nie podoba :)
    Popieram Garetha! Też chciałam jakąś ostrą wymianę słów, ewentualnie ciosów.
    I Marc. Kochany, odwal się w końcu od Andrei! Ona nie jest da ciebie najwidoczniej.
    Czekam na następny! Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Daj mi, więc Isco, proszę. *.*
    Ramos mnie już wkurza tym, że tak obojętnie traktuje Andreę. -.-

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak to dobrze, że tak często dodajesz rozdziały :) Raaaaaaaammmmmmoooooooossssssssssssss ♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Marc jako dupek? Jakoś trudno mi to sobie wyobrazić, ale w sumie... XD Poza tym naprawdę powinien solidnie oberwać, bo mu się należy. A Ramos mógłby się zdecydować i precyzyjniej wysławiać, bo naprawdę biedny się pogubi, a jeszcze bardziej zdezorientuje całe otoczenie. Hah.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zły i niedobry Marc!
    A Ramos niech się w końcu ogarnie! Albo niech będzie ten ślub albo nie! Krótka piłka xd
    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurcze Sergio faktycznie powinien się określić, bo z takiego zachowania nie wyniknie raczej nic dobrego. W końcu ktoś jeszcze coś zobaczy, coś sobie pomyśli, coś dopowie i tak powstanie fantastyczna historia, która nie powinna dobiec do uszu Lany, to wobec niej nie fair, zwłaszcza teraz, gdy wybiera suknię ślubną i najwyraźniej nie może doczekać się chwili, gdy stanie z Sergio na ślubny kobiercu. Cristiano postępuje jak prawdziwy przyjaciel, już kolejny raz wykłada Ramosowi kawę na ławę i prosi o jednoznaczną decyzję. Gdyby był skończonym dupkiem, jak w tym rozdziale Marc ( z drugiej strony serce mi się kraje, gdy czytam o nim, w moich oczach jest całkiem innym chłopakiem, dlatego wszystko to wydaje sie tak nierealne), to zapewne ostentacyjnie flirtowałby z Andreą, robiąc Sergio na złość i rozkoszując się tym perfidnie. A tego nie robi. Także, panie Ramos, wóz albo przewóz, że tak powiem.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Sergio moim zdaniem powinien określić swoje uczucia do oby dwóch dziewczyn, bo z tego nie wyniknie nic dobrego. Podoba mi się ta postara Cristiano, prawdziwy przyjaciel. Fajnie wykreowałaś Marc'a na skończonego dupka, mimo,że darzysz go ogromnym szacunkiem, naprawdę, gratulacje, większość osób pewnie na to "zło" wybrałaby kogoś kogo nie lubi.
    Pozdrawiam, @luvmyjuustin x :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Akcje są , rozdział wręcz fenomenalny , cudowne opowiadanie. Bardzo podoba mi się wcielenie Bartry - takie inne niż zwykle i z pazurem haha. Ramos? Facet musi się wreszcie zdecydować i określić. Czekam na następny rozdział
    @kasiawagowska pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mhh, Marc. Czekałam aż się pojawi. Nieistotne, że jest draniem. ;)
    Ramos mnie irytuje, ugh. Rzeczywiście, powinien podjąć jednoznaczną decyzję, bo z takiej plątaniny między Andreą a Laną nie może wyniknąć nic pozytywnego.
    Świetny rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. nawet sobie nie wyobrażasz w jakich męczarniach zginiesz za tego Marca, niech Cię tylko spotkam!
    ja rozumiem robić chuja z Ramosa/Pique/Sancheza, oni na takich wyglądają, ale nie Marc ....;c

    OdpowiedzUsuń
  14. Mega mi się podoba <3
    I zaskoczę Cie ale podoba mi się też to że Bartra jest tutaj takim brutalem xD

    OdpowiedzUsuń
  15. Wyobrażam sobie jak okropnie musiała czuć się Andrea podczas gdy Lana na jej oczach mierzyła suknię ślubną, biedna :(
    Marc to potwór, on powinien się leczyć! Mam nadzieję, że ktoś zauważy tą sytuację i nie stanie się nic złego.
    Rozdział genialny jak zwykle <3
    Pozdrawiam i czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  16. kiedy będzie następny?

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeszcze chyba nie czytałam takiego bloga, gdzie z Marca zrobiłby ktoś takiego dupka :o Ale za to, że Andrea oddała mu w tak czuły punkt wielkie brawa! Odwagi Andreo! :) Rozdział ciekawy, czekam na więcej :)
    Całusy ;*

    OdpowiedzUsuń
  18. OMG !! Zajebisty rozdział, za każdym razem robi się ciekawszy xD i czemu urwałaś w takim miejscu hmm, jak mogłaś no ?!! :P
    pozdro ;)

    ~ Angi

    OdpowiedzUsuń
  19. Od razu polubiłam Andreę, ale współczuje jej tej całej sytuacji i tego, że musiała oglądać Lanę mierzącą suknię ślubną. Ramos mnie strasznie irytuje ;o na początku myślałam, że go pokocham, tak jk w innych opowiadaniach, mimo, że jest dupkiem, ale nie! Szczerze? Bardziej już lubię Marca, bo dzięki niemu jest coraz ciekawiej! Ale to co zrobił/zrobi Pique jest straszne! Szybko dodaj następny, bo ciekawość mnie zżera! I proszę o informowanie ;*
    PS zapraszam do siebie na nowości.

    OdpowiedzUsuń
  20. Zakochałam się w tym opowiadaniu! Przeczytałam wszystko i muszę przyznać, że najlepsze, jakie do tej pory czytałam ;)
    Sergio, jejuś. Czy on serio jest taki głupi w tym opowiadaniu, czy takiego zgrywa? Bo jak dla mnie już dawno powinien dostać kopa od Lany i Andrei. Nie wspominając o Cristiano, matko! Co za debil! I że niby to jest przyjaciel? Uwielbiam Ramosa za wszystko, nawet za tego pazura na boisku, ale w twoim opowiadaniu zasługuje po prostu na totalne zero!
    Iker się wykazał, lubię go tutaj.
    I czas na Isco! Haha, kibicuję mu i wiem, że to opowiadanie się nie skończy, to rozbawił mnie w poprzednich rozdziałach. Przepraszam, ja już nie pamiętam, co było w którym, jest 2:30, a ja się uparłam, że doczytam do końca i nie pamiętam, kiedy to było.
    W każdym razie... Iniesta, uratuj ją! Albo Isco! Byleby nie był to Gerard xd No ale decyzja należy do Ciebie, czekam na następny z utęsknieniem ;) Piszesz wspaniale, masz talent! Tylko pozazdrościć.
    Pozdrawiam i obserwuję ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Isco to miało być tak nie skończy, w sensie że on będzie z Andreą ;)

      Usuń
  21. kiedy następny rozdzial?

    OdpowiedzUsuń
  22. Kiedy nowy ? Już nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Zajebiste no, zajebiste!

    OdpowiedzUsuń