Złość
rozrywała go od środka. Dawno nie był tak zawiedziony grą reszty kolegów z
drużyny. Naprawdę nie rozumiał ile razy musiałby na nich krzyczeć, aby wreszcie
wpoić im coś do tych zakutych łbów! Sam już nie wiedział czy rzeczywiście byli
takimi debilami, czy tylko udawali.
Szedł
przez długi korytarz, pochłonięty własnymi myślami. Czuł, że musi dać ujście,
kłębiącym się w nim emocjom, bo inaczej eksploduje. Zatrzymał się w pół kroku,
zacisnął dłoń w pięść i uderzył nią o ścianę. Odpowiedział mu głuchy odgłos.
Zamiast ulgi, poczuł ból. Wymamrotał pod nosem wiązankę przekleństw, po czym
przybliżył rękę do twarzy, by mieć lepszy widok. No tak, z kostek ciekł
strumień krwi. Nie zamierzał się tym zbytnio przejąć. I tak był już dość
poobijany. Bolała go głowa i prawy pośladek od upadku.
Nieoczekiwanie
do jego uszu dobiegł niepokojący hałas, coś na podobieństwo szamotaniny.
Zaciekawiony wsłuchał się w odgłos nieco dokładniej.
- Ty
suko… - zmarszczył brwi. Znał skądś ten głos, ale akurat nie mógł go
przypasować do odpowiedniej osoby. Wzruszył ramionami i ruszył w kierunku rozmówców.
Gdy dotarł na miejsce i przyjrzał się zaistniałej sytuacji, niemal
poczerwieniał ze złości.
Przez
moment oglądał jak Marc Bartra – tak ten sam, którego uwielbiają fani Barcy –
przyciska do ściany, drobne ciało Andrei. Nie mógł pozostać na to obojętny.
Podbiegł do nich błyskawicznie i odciągnął bruneta od dziewczyny za koniec
koszulki. Piłkarz zachwiał się, ale nie upadł na ziemię. Nim zdążył załapać co
się dzieje, Ramos wymierzył mu pierwszy cios prosto w nos. Bartra był zbyt
oszołomiony, aby zareagować. Potrząsnął głową i przyłożył dłoń do obolałego
miejsca. Jak się okazało, krwawił. Wcale mu się to nie podobało. Wziął
rozbieg i niczym zwierze rzucił się na
Ramosa, powalając go na ziemię. Próbował go uderzyć, ale Sergio skutecznie tego
unikał. Wreszcie obrońca złapał nadgarstki Marca i z całej siły go popchnął.
Piłkarz Barcelony wylądował na plecach, przez co blondyn miał idealną okazję,
by usiąść na nim okrakiem. Bez namysłu obijał jego śliczną buźkę, zamieniając
ją w krwawą miazgę. Był jak w amoku. Nie potrafił przestać. Złość wciąż
rozsadzała go od środka, a pobicie kogoś okazało się wspaniałym sposobem na
wyładowanie emocji.
W
pewnym momencie ktoś odciągnął go od Bartry. Ramos poleciał prosto na plecy.
Jęknął przeciągle, bowiem uderzył głową o podłogę. Cristiano nachylał się nad
nim z miną równie wściekłą jak i przerażoną.
-
Wstawaj – polecił. Kątem oka zerknął na poszkodowanego piłkarza Barcelony.
Leżał skulony w kłębek i trzymał się za nos, z którego wciąż ciekła krew. Sergio
przełknąwszy ślinę, wykonał rozkaz przyjaciela. Zrównali się spojrzeniami.
Przelotnie spoglądnął jeszcze w kierunku Andrei, ale już jej tam nie było.
- Co
to miało znaczyć? – syknął brunet, wskazując brodą na obolałego Bartrę. –
Rozumiem, że ostatnio jest ci ciężko, ale do kurwy nędzy nie możesz bić
piłkarzy przeciwnej drużyny! – krzyknął. Ramos roześmiał się ironicznie.
Cristiano zachowywał się jak jego ojciec. W dodatku nie znał całej historii, a
zaczął go osądzać. Panie i panowie, typowy Ronaldo.
- Ten
śmieć próbował skrzywdzić Andreę. Nie mogłem przecież na to pozwolić – obronił
się blondyn, wypinając dumnie klatkę piersiową. Poczuł się jak bohater.
Brakowało mu tylko peleryny.
-
Poczekaj. Co? Oni się znają? – zdziwił się napastnik Królewskich. Dlatego też,
automatycznie jego oczy rozszerzyły się i wielkością przypominały dwie
pięciozłotówki.
- Byli
zaręczeni.
Na
samą myśl o tym, że ten gnój był w bliskich kontaktach z Andreą, w ciele
Sergio, aż się gotowało. Zrozumiał, że przez cały ten czas mógł ją tak
traktować. Nie zamierzał mu popuścić.
Bartra
wykorzystał chwilę nieuwagi towarzyszy. Ostatnimi siłami podniósł się i
chwiejnym krokiem ruszył w ich kierunku. Już miał uderzyć Ramosa, jednak ten
okazał się szybszy. Zawsze miał wspaniały refleks. W mgnieniu oka wykręcił rękę
Marca do tyłu, powodując, że ten syknął z bólu. Później popchnął go do przodu i
kopnął prosto w tyłek.
-
Wypierdalaj stąd śmieciu. Jeśli jeszcze raz zobaczę cię przy niej… nie ręczę za
siebie – warknął. Bartra tylko odwrócił się przez ramię i uśmiechnął się
głupkowato. Ramos obserwował jak jego sylwetka powoli zmniejsza się, by
wreszcie zniknąć za zakrętem.
-
Zluzuj majty, Sergio – zaśmiał się Ronaldo, ale po sekundzie spoważniał.
Najwyraźniej przyjaciel nie był skory do żartów. Blondyn spiorunował go
wzrokiem. Cris zauważył jak cała ta sytuacja wstrząsnęła kolegą i sam nie
wiedział co o tym myśleć. Westchnął. – Nie możesz ciągle skupiać swojej uwagi
na Andrei – powiedział łagodnie, chwytając Sergio za ramiona. Miał ochotę nim potrząsnąć,
aby sprowadzić go na ziemię. – Jesteś zaręczony.
-
Kurwa, musicie ciągle o tym wspominać? – syknął w odpowiedzi obrońca. Wyrwał
się Ronaldo i spojrzał na niego gniewnie. – Znam swój stan cywilny, do
cholery! Poza tym, co złego w tym, że chcę ją chronić?
Nawet
nie czekał na odpowiedź. Zanim wyminął przyjaciela, niby przypadkiem szturchnął
go ramieniem.
Od
parunastu minut kręcił się pod mieszkaniem Andrei. Nie mógł zebrać w sobie
odwagi, aby wejść do góry. Czuł się winny. Gdyby wtedy nie skończył ich
przyjaźni, może szybciej uporałaby się z tym sukinsynem. Zostawił ją kompletnie
samą i nie potrafił sobie tego wybaczyć. Powinien być dla niej oparciem. Tego
wieczoru myśli Ramosa krążyły tylko wokół panny Pique i ich wspólnej
przeszłości.
Pod
nagłym napływem śmiałości wszedł do budynku. Nie czekał na windę. W zamian
zaczął wbiegać na górę po schodach. Był tak zdeterminowany, że nie poczuł
zmęczenia, mimo, że znalazł się na szóstym piętrze. Stanął przed drzwiami i
znów zaczął się wahać. Nie wiedział czy Andrea chciała go teraz oglądać, ale…
Pieprzyć
to!
Zapukał,
odczekał parę chwil, aż wreszcie usłyszał nasilające się kroki. Sekundę później
drzwi uchyliły się, zachęcając go, do wejścia. Tak też zrobił. Zatrzasnął za
sobą drzwi. Andrea siedziała na skraju łóżka i chowała twarz w dłoniach. Od
czasu do czasu dało się usłyszeć jak pociąga nosem i cichutko szlocha. Zajął
miejsce obok, powodując, że materac ugiął się pod ciężarem ciała Ramosa.
Pierwszy raz w życiu nie miał pojęcia, jak powinien się zachować. Przytulić?
Pocieszyć? Oh, nienawidził, gdy kobieta płakała w jego towarzystwie.
-
Przepraszam – szepnął w końcu, przerywając ciszę. Zmusiła się, aby na niego
zerknąć. Nie potrafił oglądać w jej tęczówkach takiego bólu.
- Za
co? – spytała zdziwiona, głosem całkowicie wypranym z jakichkolwiek uczuć.
Przyłożył
palec do ust, jakby dopiero się zastanawiał, co powiedzieć, aż w końcu ponownie
zabrał głos.
- Za
wszystko. Gdybym wtedy cię nie zostawił…
-
Przestań – przerwała mu natychmiast. Nie chciała tego wysłuchiwać. Sama była
sobie winna. Mogła przecież nie zgodzić się na randkę z Bartra i wybrać Sergio,
ale nie…
- Czy
on… bardzo cię skrzywdził? – przysunął się do niej i położył ciepła dłoń na
kolanie dziewczyny. Chciał tym gestem dodać jej choć odrobiny otuchy. Serce
Andrei podskoczyło. – Jeśli tak przysięgam, że go dorwę. I nie skoczy się
jedynie na bójce – dodał szczerze, co sprawiło, że blondynka ponownie na niego
spojrzała. Instynktownie pokręciła głowa. Nie mogła pozwolić, aby Sergio
wpakował się w kłopoty przez nią. I tak już nieźle skomplikowała mu życie. W
dodatku zamiast spędzać czas z narzeczoną, przyjechał właśnie tutaj i martwił
się o nią.
Niespodziewanie
łzy same zaczęły spływać po zaróżowionych policzkach Andrei, niosąc ze sobą
cały ból. Poczuła jak Sergio masuje jej ramię i przytula do siebie. Oparła
głowę na torsie mężczyzny i objęła go w pasie. Uspokajająco głaskał ją po
głowie.
-
Proszę nie płacz – wydukał. Zapomniał o bożym świecie, gdy trzymał ją w
ramionach. Trwali tak w ciszy przez kilkanaście minut. Gdy dziewczyna wreszcie
się uspokoiła, odkleiła się od Ramosa. Zrozumiała, że to do czego przed chwilą
doszło, nie może się powtórzyć. Nigdy, przenigdy. Nie miała prawa rozwalać jego
długiego związku. Mimo, że w objęciach piłkarza czuła się bezpiecznie, jak
jeszcze nigdy wcześniej, musiała to przerwać. Spojrzeli na siebie, jakby
czytali sobie w myślach. W brązowych tęczówkach towarzysza dojrzała troskę. –
Mam zostać na noc? – spytał.
Naprawdę
był gotowy to dla niej zrobić. Wszystko, aby zapewnić jej opiekę.
-
Poradzę sobie – zapewniła. Skinął głową i wstał. Kątem oka spojrzał na zegarek,
stający na szafie. Dochodziła 2 w nocy. Świetnie, Lana pewnie urządzi mu
awanturę. W drodze powrotnej będzie musiał pomyśleć nad jakimś kłamstwem, by narzeczona
zostawiła go w spokoju. – Sergio – powiedziała cichutko. Jego imię w ustach
dziewczyny brzmiało idealnie. Odwrócił się przez ramię, chwyciwszy za klamkę
drzwi. - Dziękuję.
-
Zawsze możesz na mnie liczyć – mrugnął do niej okiem i ukłonił się teatralnie.
Nie mogła się powstrzymać i zachichotała. Ucieszył się, że chociaż w taki
sposób ją rozśmieszył. – W razie czego dzwoń, bez względu na porę.
W
mgnieniu oka znalazła się przy nim i znów mocno go przytuliła. Na początku był
kompletnie zaskoczony tym gestem, ale później odwzajemnił go. Przez ułamek
sekundy napawała się ciepłem ciała Ramosa i zapachem jego perfum, a później
odskoczyła od niego, niczym poparzona.
Dziękowała
Bogu, że postawił na jej drodze kogoś takiego jak Sergio Ramos.
Spóźniony
piłkarz Realu Madryt, wpadł zdyszany do siłowni, gdzie umówił się wcześniej z
przyjaciółmi. Przebrał się szybko w czarne spodenki, sięgające kolan i
pomarańczową koszulkę klubu. Wszedł na salę i rozejrzał się dookoła. Iker wraz
z Ronaldo właśnie biegali na bieżni. Podszedł do nich, włączył sprzęt i włożył
słuchawki w uszy. Cristiano jednak natychmiast je wyrwał i spojrzał na kolegę z
wyrzutem.
-
Gdzie się wczoraj szlajałeś? – spytał z poważną miną. A Ramos, jak to Ramos –
nawet się nie przejął. Wolał udawać idiotę, bo tak było łatwiej. – Lana
dzwoniła i pytała czy nie ma cię u mnie – wyjaśnił.
- Moja
sprawa! – machnął ręką. Nie miał najmniejszej ochoty o tym dyskutować, tym
bardziej o dziewiątej rano. Przychodząc tutaj chciał się zrelaksować, a nie
dodatkowo spinać.
-
Mówiłem! Wiedziałem, że poszedł do niej! – krzyknął oburzony napastnik,
zwracając się bardziej do bramkarza, niżeli do stopera.
-
Sergito przyjacielu, błagam zaprzecz – poprosił Casillas.
- Bo
co?
Iker
się wkurzył. Nie mógł pozwolić, aby jego najdroższy przyjaciel zniszczył całe
dotychczasowe życie. Zlazł z bieżni i pociągnął Ramosa za koszulkę z taką siłą,
że ten stracił równowagę. Cudem uniknął zderzenia z podłogą. Z jego ust
wydostała się wiązanka przekleństw. Spojrzał na kolegę z wyrzutem.
- Na
Boga, co ty wyprawiasz?
-
Możecie przestać wtrącać się w moje życie? DZIĘKUJĘ! – wyraźnie zaakcentował
ostatnie słowo.
- Nie
przestaniemy, dopóki ty nie przestaniesz go psuć – wtrącił się Ronaldo,
wymachując palcem przed brązowymi tęczówkami Ramosa. Blondyn westchnął. Nic nie
wskóra. Dwóch na jednego, nie fair! Choć w takim starciach na boisku radził
sobie wspaniale, tutaj od samego początku był na przegranej pozycji.
- Nie
panuję nad tym, dobra? – uniósł brwi i pod wpływem tego czoło Sergio zmarszczyło
się. – Pogubiłem się. Nie wiem czy nadal kocham Lanę…
Ronaldo
zamachnął się, aby uderzyć przyjaciela. Pragnął go tym ocucić i sprowadzić na
ziemię. Iker jednak zareagował i chwycił rękę kolegi w powietrzu. Pokręcił
głowa, jakby był zawiedziony lekkomyślną decyzją Cristiano. Bramkarz westchnął,
układając to wszystko w głowie.
- Za 2
dni ślub. Przemyśl to i podejmij słuszną decyzję.
Sergio
skinął.
- Nie
chcę skrzywdzić żadnej z nich…
- O
stary, utknąłeś w miłosnym trójkącie – podsumował wszystko Ronaldo, przez co
oberwał w tył głowy od Ikera Casillasa.
*
Przepraszam za spóźnienie, ale dopiero wróciłam z nad morza! Chciałabym wam przeogromnie mocno podziękować za tyle wejść, komentarzy i uwaga... opowiadanie ma już 20 obserwatorów, wow! KOCHAM WAS ♥
Wspaniały 👍
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle wspaniały.
OdpowiedzUsuńSergio chyba na prawdę znów pokochał Andreę, szkoda tylko, że żeli wybierze ją będzie musiał zostawić ze złamanym sercem Lanę. No ale trudno.
Pozdrawiam i życzę weny, @luvmyjuustin
Ojojoj, to się Sergio wpakował w niezły problem. Lana czy Andrea? Oto jest pytanie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Dziś znów mało ambitnie, ale ostatnio stwierdzam, że wszyscy dookoła mają dar pisania, a ja najlepiej jakbym w milczeniu czytała i nic nie pisała. Zdecydowanie.
OdpowiedzUsuńSergio znalazł się w trudnej sytuacji i niestety musi sam podjąć decyzje - decyzje, które zaważą na całym jego życiu...
Uważam, jak De Sade, chyba powinnam usunąć się w cień waszej boskości i skończyć z publikowaniem tych moich wypocin...
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, wspaniały i najlepszy *,* Odkąd przeczytałam poprzedni liczyłam na to, że Ramos ją uratuje. A tutaj był już w miarę cudowny, nie jak wcześniej, więc nieźle Andrea nad nim pracuje ;)
Ronaldo jak zwykle pochopne decyzje, a Iker cud, miód wszystkim niesie pomoc. Boziu, kocham tego gostka! ♥
Z niecierpliwością czekam na następny i fajne rozwiązanie trójkątu, które z pewnością tutaj zobaczymy. Masz wielki dar do pisania, trzeba przyznać.
Pozdrawiam!
Współczuję dla Sergio, biedak nie wie co ma począć. Ja sama również nie wiedziałabym.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci daru pisania. Mi niby znajomi mówią, że mam talent i piszę świetnie, ale patrząc na innych to jestem żałosna.
No cóż, rozdział wspaniały, życzę Ci weny i do następnego rozdziału!
nadal nie lubię Cię za to co robisz z moim misiem ;ccc
OdpowiedzUsuńa Sergiemu nie zazdroszczę XD
jeju <3 Andrea i Sergio <3 tacy słodcy <3 (chyba za dużo tych <3 haha)
OdpowiedzUsuńRamos, idioto! zdecyduj się - Lana czy Andrea?! wolę tą drugą jeśli pytasz mnie o zdanie hehe :*
no także tego.. mam nadzieję, że wypoczęłaś i teraz szybciutko pojawi się nowy rozdział, bo ja tu z ciekawości umrę haha <3
@saaalvame
No Sergio, Sergio. Podejmij właściwą decyzję i nie schrzań tego. Komentarz Crisa w końcówce mnie rozwalił :D Czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;*
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, miłosny trójkąt! Sergio ma wątpliwości, waha się nad uczuciem do Lany, a to oznacza, że może nigdy to uczucie nie było prawdziwe..
OdpowiedzUsuńMarc! Ty tu bardzo niedobry jesteś :/
Czekam na kolejny rozdział :)
Jest i rozdział! Uwielbiam twój blog i oczywiście Sergio! ♥
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że ostatnio nie komentowałam. Po prostu nie miałam jak. No ale zawsze czytałam :)
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały :) Sergio Hero mhm ♥
Zostałaś nominowana do Liebster Award. :D Więcej szczegółów na moim blogu: http://hospitalfanfic.blogspot.com/2014/08/liebster-award.html
OdpowiedzUsuń♥
Aaaaa to jest cudowne :) Ja już chce następny rozdział <3
OdpowiedzUsuńMarc xzxvchjlfldj brak mi słów, musiałabym chyba trochę poprzeklinac aby opisać jak bardzo mnie denerwuje a dopiero co był do spowiedzi xD
OdpowiedzUsuńDobrze, że akurat wtedy Sergio tam szedł! Nie wiem w sumie czy wolałabym aby był z Laną czy z Andreą... Z podjęciem decyzji wiąże się to, że będzie musiał skrzywdzić krórąś z nich.
Iker, ah prawdziwy przyjaciel xD Cristiano mnie trochę denerwuje.
Pozdrawiam, czekam na nexta i zapraszam do mnie :)
Wiem, że niektórzy się w to nie bawią, więc nie musisz, ale zostałaś nominowana do Liebster Blog Award.
OdpowiedzUsuńJa sama zrobiłam to po raz pierwszy i ostatni prawdopodobnie ;)
Więcej tutaj ---> http://futbol-amar-amistad.blogspot.com/p/blog-page.html
Super rozdział!
OdpowiedzUsuń