Przez
cały trening nawet nie odezwał się słowem. Wykonywał jedynie polecenia trenera
z naburmuszoną miną. Parę minut przed oficjalnym skończeniem ćwiczeń, zmył się
do szatni. Nawet nie zwracał uwagi na nawoływanie Ancelottiego czy kolegów z
drużyny.
Otworzył
swoją szafkę, po czym zrzucił z siebie spoconą koszulkę. Następnie wytarł się w
nią i wrzucił ją na dno torby. Usiadł na ławce i zaczął męczyć się z
rozwiązywaniem korków. Syknął pod nosem parę przekleństw, zanim udało mu się
ściągnąć buty. Oparł łokcie na kolanach i wziął kilka głębokich wdechów. Musiał
się uspokoić, choć wiedział, że będzie to trudne w realizacji. W głowie mu się
nie mieściło jak Ronaldo mógł postąpić tak lekkomyślnie. Ramos miał przeogromną
ochotę rozszarpać go na strzępy, kawałek po kawałku. W sumie sam nie rozumiał
skąd pojawiła się u niego ta nagła złość. Ale miał to gdzieś.
-
Ramos, co jest? – usłyszał głos tego zdrajcy. Od razu uniósł głowę do góry i
wywrócił oczami. Wstał i zacisnął pięści. Musieli zakończyć to tutaj.
- Po
co ją tutaj przyprowadziłeś? – syknął przez zaciśnięte zęby Sergio. Zadarł
podbródek do góry, by wyglądać na wyższego i wypiął dumnie klatkę piersiową do
przodu. Nie dbał o to, że przygląda im
się cała drużyna, i o to, że stał w samych spodenkach i skarpetach.
-
Chciałem, żeby poznała chłopaków.
-
Niezła z niej laska! – krzyknął Isco gdzieś z boku, za co Ramos spiorunował go
wzrokiem.
-
Zamknij się – warknął obrońca. Brunet momentalnie się uciszył i zaczął
przebierać się, jak gdyby nigdy nic.
- Boże
Sergio do cholery powiedz wreszcie o co ci chodzi! – jęknął Ronaldo, niczym
mała dziewczynka. Ramos tylko zaśmiał się ironicznie pod nosem. – Jeśli nie
chcesz żebym się z nią spotykał to kurwa powiedz. Jesteś dla mnie ważniejszy
niż jakaś przypadkowa laska.
Problem
w tym, że Andrea nie była zwykłą dziewczyną.
Sergio
postanowił odpuścił. Momentalnie mięśnie na jego twarzy zelżały, a na ustach
pojawił się lekki uśmiech.
-
Dzięki – sapnął, klepiąc przyjaciela po plecach. Nagle wszystko wróciło do
normy.
- Już?
Liczyłem na zaciętą walkę… - pisnął widocznie zawiedziony Gareth Bale.
Andrea
obserwowała jak Lana przegląda się w lustrze. Miała na sobie piękną,
bielusieńką suknię ślubną, szytą na zamówienie. Gorset tylko uwydatniał jej
wspaniałą talię, a rozkloszowany dół dodawał lekkości. Humor momentalnie
ulotnił się z Pique. Wspomnieniami wróciła do czasów, kiedy sama spędza godziny,
szukając odpowiedniej dla siebie sukienki. Koniec końców, żadna nie była jej
potrzebna.
-
Wyglądasz przepięknie – powiedziała blondynka i wysiliła się na uśmiech.
Przyszła żona okręciła się wokół własnej osi i zatrzymując się, odwzajemniła
gest.
- Dziękuję
– mruknęła najskromniej, jak tylko potrafiła. Andrea powoli zaczęła rozumieć,
dlaczego Ramos zakochał się w tej kobiecie. Lana nie miała żadnej wady, choć
było to praktycznie niemożliwe! – Więc, ty i Sergio poznaliście się w szkole? –
spytała nagle, zbijając towarzyszkę z tropu. Pique przytaknęła ochoczo głową.
Nie miała najmniejszej ochoty wdawać się w dyskusje na ten temat. Westchnęła
przeciągle. Była już zmęczona tymi zakupami.
Lana
właśnie zaczęła siłować się z zamkiem od sukni. Jednocześnie kiwnęła do
sprzedawczyni, dając jej do zrozumienia, że z chęcią dokona zakupu. Andrea
widząc jak Lana nieudolnie próbuje poradzić sobie z zamkiem, postanowiła jej
pomóc. W ten sposób uporały się z nim w przeciągu paru sekund. Momentalnie
materiał sukni ześlizgnął się ze zgrabnego ciała szatynki, sprawiając, że
została w samej bieliźnie. Kobieta przebrała się szybko, zapłaciła ile trzeba i
była gotowa do wyjścia.
Andrea
powlokła się za nią do samochodu.
-
Rozumiem, że pojawisz się na najbliższym meczu?
Zdziwiło
ją to pytanie. Właściwie nie planowała tego. Chyba nie miała ochoty oglądać
wyczynów Ramosa na boisku. Dodatkowo, wiedziała, że to wiązałoby się z
konfrontacją z Bartrą. A na to zdecydowanie nie była gotowa. Z drugiej strony
nie chciała zrobić przykrości Gerardowi. Utknęła między młotem, a kowadłem.
Każde wyjście wydawało się złe i niewłaściwe.
-
Raczej nie – odpowiedziała krótko. Długa i wyczerpująca rozmowa, to ostatnia
rzecz, którą pragnęła robić.
-
Andrea, nawet nie próbuj odmawiać! Wykonujesz dla nas świetną robotę, przyda ci
się odrobina odpoczynku – powiedziała Lana z łagodnym uśmiechem na twarzy.
Siedziały już w samochodzie, prowadzonym właśnie przez szatynkę. – Sergio na
pewno się ucieszy. Z resztą chyba nie chcesz zawieść brata, prawda?
Uderzyła
w czuły punkt. Andrea nieustannie nawalała w kontaktach z Gerardem. Musiała mu
to jakoś wynagrodzić, a najlepszym sposobem było wspieranie go podczas gry z
największym rywalem.
-
Niech ci będzie – westchnęła.
Do
końca podróży, nie odzywała się już słowem. Przytakiwała tylko na miliony
opowieści, jakimi zarzucała ją towarzyszka.
Nadszedł
ważny dzień zarówno dla fanów Realu Madryt jak i F.C Barcelony. Sergio był w
nadzwyczaj dobrym humorze. Postanowił skupić się jedynie na meczu, dlatego
wszystkie inne myśli, odłożył na dalszy plan. Czuł, że tym razem wygrają bez
względu na wszystko. Zazwyczaj przed spotkaniem z tak poważnym rywalem
trenowali ekstremalnie ciężko, ale wtedy? Nic z tych rzeczy! Zamiast
przygotowywać się do gry, stali w
szatni, Bóg wie po co.
Carlo
Ancelotti obgadywał plan taktyczny i próbował zmotywować piłkarzy. Ramos jednak
przyglądał się swoim ukochanym korkom. I tak nigdy wcześnie go nie słuchał,
więc jaki był sens, aby zacząć robić to teraz?
Nagle
ujrzał dwie piękne kobiety, które zmierzały w ich kierunku. Oczywiście od razu
zwróciły na siebie uwagę chłopaków. Obrońca westchnął poirytowany. Poważnie?
Lana i Andrea wciąż wzbudzały u piłkarzy dziwny popęd, choć ostatnimi czasy
widywali je naprawdę często.
Lana
zatrzymała się przy swoim narzeczonym. Wspięła się na czubki palców, aby móc
sięgnąć jego twarz. Cmoknęła go lekko w policzek. Zarost mężczyzny łaskotał ją
w skórę.
-
Powodzenia – szepnęła w usta stopera Realu. – Pamiętaj, że kocham cię bez
względu na wynik – zachichotała, po czym musnęła go w usta i kopnęła w tyłek na
szczęście. Następnie zwróciła się do reszty piłkarzy, życząc im wygranej. Kiedy
porozmawiała z całą drużyną, stanęła na końcu, czekając na towarzyszkę. Sergio
załatwił im najlepsze miejsca.
Andrea
nie bardzo wiedziała jak się zachować. W życiu do głowy by jej nie przyszło, że
kiedyś może poznać piłkarz Realu Madryt. Oprócz tego zaczynała stresować się
nadchodzącym meczem, co było chyba najdziwniejszą rzeczą, jaka ostatnio jej się
przytrafiła. Nigdy nie była zawziętym kibicem, choć wychowywała się wśród fanów
Barcelony.
Najpierw
podeszła do Sergio. To była chyba najtrudniejsza część, całej tej szopki. Nie trzeba wspominać, że najchętniej wróciłaby do domu. Po raz kolejny miała
pustkę w głowie. Co powinna mu powiedzieć? Czuła się nieswojo w jego
towarzystwie. Tym bardziej, że przyglądała im się Lana i reszta ciekawskich
piłkarzy.
- Życz
nam szczęścia – odezwał się Ramos, swoim ochrypłym, grubym głosem. Zakręciło
jej się w głowie. Skinęła głową, ale nic nie powiedziała. Chciała jak
najszybciej znaleźć się na swoim miejscu. Z tego wszystkiego nawet nie miała
szansy porozmawiać z Gerardem. Postanowiła zrobić mu niespodziankę. Obiecała
sobie, że po meczu złoży mu wizytę.
Dziewięćdziesiąt
pięć minut później zrezygnowani piłkarze Realu schodzili z boiska, podczas gdy
skład Barcelony skakał i krzyczał z całej siły, jaką w sobie zebrali. Los tym
razem zdecydował się uśmiechnąć do drużyny z Katalonii. Mecz zakończył się
wynikiem 3:2. Na stadionie panowała wspaniała atmosfera. Wszędzie pojawiały się
barwy F.C Barcelony, a wokół niósł się ich hymn, śpiewany przez
uradowanych i wiernych fanów. Andrea
szczerze ucieszyła się z wygranej drużyny, w której grał Gerard. Z drugiej jednak
strony było jej szkoda piłkarzy Madrytu.
Odczekała
jeszcze parę minut i gdy wygrana drużyna również zaczęła rozchodzić się do
szatni, przeprosiła Lanę. Z trudem przecisnęła się przez tłum i pognała w długi
korytarz. Miała nadzieję, że jakimś cudem uda jej się dostać do brata. Na
szczęście nie została zatrzymana przez ochronę.
Była
już tak blisko odpowiednich drzwi, gdy nagle ktoś pociągnął ją gwałtownie do
tyłu. Z początku była w takim szoku, że nie mogła zarejestrować tego, co
właśnie się stało. Z impetem wpadła na ścianę. Zaczęła się szarpać, gdy poczuła
jakiś opór. Coś podpowiadało jej, aby nie otwierać oczu. Panika przesiąkła jej
umysł. Próbowała się uspokoić, ale najzwyczajniej w świecie nie mogła. Odważyła
się unieść powieki, a gdy to uczyniła, zamarła w bezruchu. Nagle przestała stawiać
jakikolwiek upór. Zdawałoby się, że serce Andrei zaraz wyskoczy z piersi.
Niemal słyszała krew, przelewająca się w żyłach, jakby zaraz miała wybuchnąć.
Łzy momentalnie napłynęły do oczu blondynki. Niespodziewanie uderzyła w nią
fala nieprzyjemnych wspomnień, od których nieustannie pragnęła odgrodzić się
grubym murem.
Błądziła
zamglonym spojrzeniem po znienawidzonej twarzy. Kruczoczarne włosy pozostawione
w nieładzie, zielone oczy, które w tym nikłym świetle podchodziła bardziej pod
brąz i szeroki, arogancki uśmiech na ustach. Wiedziała, że ma na sobie strój
Barcelony.
Poczuła
nieokiełznaną wściekłość. Sama praktycznie wpełzła w jego szpony. Zachowała się
tak lekkomyślnie… Miała ochotę uderzyć się za tą głupotę. Strach jednak
paraliżował ją do tego stopnia, że nie mogła ruszyć nawet palcem. Przełknęła
nerwowo ślinę, utrzymując kontakt wzrokowych z mężczyzną. Obawiała się, że
jeśli tylko odwróci spojrzenie, on ją ukarze.
Ulokował
swoje duże, obślizgłe dłonie na talii Andrei, badając każdy szczegół, jakby na
nowo uczył się jej na pamięć. Oblizał spierzchnięte wargi i czubkiem nosa sunął
po skórze na szyi dziewczyny. Automatycznie się wzdrygnęła. Brzydził ją dotyk
Bartry.
- Nie
liczyłem, że cię tu spotkam – sapnął, przygryzając płatek jej ucha. Miała
ochotę zwymiotować, najlepiej prosto na niego. Już nawet nie walczyła.
Wiedziała, że mu nie ucieknie. Zawsze był od niej silniejszy, więc nie miała
szans wgrać tego starcia. Modliła się o jakąkolwiek pomoc. Gerard? Andres
Iniesta? A może Neymar? Ktokolwiek! – Cieszę się, że tu jesteś – dodał.
-
Marc, proszę – jęknęła. Miała cichą nadzieję, że odezwie się w nim człowiecza
część. Przeliczyła się. Chwycił w dłoń podbródek partnerki i wyszczerzył się
dumnie.
- O co
mnie prosisz? – spytał, widocznie rozbawiony. Czerpał przyjemność z cierpienia
innych.
- Daj
mi spokój – powiedziała cicho. Bardziej sama do siebie niżeli do niego. Zdawała
sobie sprawę z tego, że nie posłucha, ale warto było spróbować.
- Nie.
Poczekaj. Mamy parę niedokończonych spraw – mrugnął do niej okiem. Znów coś
przewróciło się w żołądku Pique. Pod wpływem nagłej pewności siebie, zgięła
kolano i wbiła je prosto w krocze piłkarza. Syknął z bólu, zgiął się w pół i
złapał się za obolałe miejsce. Nim zdążyła się ruszyć, już mierzył ją
morderczym wzrokiem. Jeśli wcześniej się bała, to teraz była śmiertelnie
przerażona! Oczy Marca pociemniały, jakby pojawiły się w nich deszczowe chmury.
- Ty
suko – warknął.- Chciałem to załatwić po dobroci…
Zły ruch, pomyślała.
*
Wiem, że macie mi za złe, że zrobiłam z Marc'a takiego potwora i teraz pewnie mnie zabijecie! Ale spokojnie, to tylko na potrzeby opowiadania! W prywatnym życiu go uwielbiam!
Zapraszam do oglądania zwiastuna opowiadania, nad którym pracuję.
Jak mozna nie kochac Naszego Marca... <3 haha rozdzial jak zwykle wspaniały!! Ta sukienka musiala wygladac pięknie, ale wolalabym zeby to Andrea w niej wystapila :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny!
Pozdrawiam, @winningismyaim :*
Ah ten Marc.. Jeszcze nigdy nie czytałam opowiadania, w którym był takim dupkiem :D
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ten rozdział, pozdrawiam :*
o mój Boże.. trudno mi się przyzwyczaić do TAKIEGO Marc'a, ale cóż... :)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, ta końcówka mnie nieco przeraziła, ale też cholernie zaciekawiła <3 już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału <3
@saaalvame
Jedyne co mi się z tym rozdziale nie podobało, to wynik meczu.. wiem, że w rzeczywistości taki był, ale i tak mi się nie podoba :)
OdpowiedzUsuńPopieram Garetha! Też chciałam jakąś ostrą wymianę słów, ewentualnie ciosów.
I Marc. Kochany, odwal się w końcu od Andrei! Ona nie jest da ciebie najwidoczniej.
Czekam na następny! Pozdrawiam :*
Daj mi, więc Isco, proszę. *.*
OdpowiedzUsuńRamos mnie już wkurza tym, że tak obojętnie traktuje Andreę. -.-
Jak to dobrze, że tak często dodajesz rozdziały :) Raaaaaaaammmmmmoooooooossssssssssssss ♥♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńMarc jako dupek? Jakoś trudno mi to sobie wyobrazić, ale w sumie... XD Poza tym naprawdę powinien solidnie oberwać, bo mu się należy. A Ramos mógłby się zdecydować i precyzyjniej wysławiać, bo naprawdę biedny się pogubi, a jeszcze bardziej zdezorientuje całe otoczenie. Hah.
OdpowiedzUsuńZły i niedobry Marc!
OdpowiedzUsuńA Ramos niech się w końcu ogarnie! Albo niech będzie ten ślub albo nie! Krótka piłka xd
Czekam na kolejny ;)
Kurcze Sergio faktycznie powinien się określić, bo z takiego zachowania nie wyniknie raczej nic dobrego. W końcu ktoś jeszcze coś zobaczy, coś sobie pomyśli, coś dopowie i tak powstanie fantastyczna historia, która nie powinna dobiec do uszu Lany, to wobec niej nie fair, zwłaszcza teraz, gdy wybiera suknię ślubną i najwyraźniej nie może doczekać się chwili, gdy stanie z Sergio na ślubny kobiercu. Cristiano postępuje jak prawdziwy przyjaciel, już kolejny raz wykłada Ramosowi kawę na ławę i prosi o jednoznaczną decyzję. Gdyby był skończonym dupkiem, jak w tym rozdziale Marc ( z drugiej strony serce mi się kraje, gdy czytam o nim, w moich oczach jest całkiem innym chłopakiem, dlatego wszystko to wydaje sie tak nierealne), to zapewne ostentacyjnie flirtowałby z Andreą, robiąc Sergio na złość i rozkoszując się tym perfidnie. A tego nie robi. Także, panie Ramos, wóz albo przewóz, że tak powiem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Sergio moim zdaniem powinien określić swoje uczucia do oby dwóch dziewczyn, bo z tego nie wyniknie nic dobrego. Podoba mi się ta postara Cristiano, prawdziwy przyjaciel. Fajnie wykreowałaś Marc'a na skończonego dupka, mimo,że darzysz go ogromnym szacunkiem, naprawdę, gratulacje, większość osób pewnie na to "zło" wybrałaby kogoś kogo nie lubi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, @luvmyjuustin x :)
Akcje są , rozdział wręcz fenomenalny , cudowne opowiadanie. Bardzo podoba mi się wcielenie Bartry - takie inne niż zwykle i z pazurem haha. Ramos? Facet musi się wreszcie zdecydować i określić. Czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuń@kasiawagowska pozdrawiam ;)
Mhh, Marc. Czekałam aż się pojawi. Nieistotne, że jest draniem. ;)
OdpowiedzUsuńRamos mnie irytuje, ugh. Rzeczywiście, powinien podjąć jednoznaczną decyzję, bo z takiej plątaniny między Andreą a Laną nie może wyniknąć nic pozytywnego.
Świetny rozdział. ;)
nawet sobie nie wyobrażasz w jakich męczarniach zginiesz za tego Marca, niech Cię tylko spotkam!
OdpowiedzUsuńja rozumiem robić chuja z Ramosa/Pique/Sancheza, oni na takich wyglądają, ale nie Marc ....;c
odchodzę od stereotypów! ;)
UsuńMega mi się podoba <3
OdpowiedzUsuńI zaskoczę Cie ale podoba mi się też to że Bartra jest tutaj takim brutalem xD
Wyobrażam sobie jak okropnie musiała czuć się Andrea podczas gdy Lana na jej oczach mierzyła suknię ślubną, biedna :(
OdpowiedzUsuńMarc to potwór, on powinien się leczyć! Mam nadzieję, że ktoś zauważy tą sytuację i nie stanie się nic złego.
Rozdział genialny jak zwykle <3
Pozdrawiam i czekam na następny :*
kiedy będzie następny?
OdpowiedzUsuńJeszcze chyba nie czytałam takiego bloga, gdzie z Marca zrobiłby ktoś takiego dupka :o Ale za to, że Andrea oddała mu w tak czuły punkt wielkie brawa! Odwagi Andreo! :) Rozdział ciekawy, czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńCałusy ;*
OMG !! Zajebisty rozdział, za każdym razem robi się ciekawszy xD i czemu urwałaś w takim miejscu hmm, jak mogłaś no ?!! :P
OdpowiedzUsuńpozdro ;)
~ Angi
Od razu polubiłam Andreę, ale współczuje jej tej całej sytuacji i tego, że musiała oglądać Lanę mierzącą suknię ślubną. Ramos mnie strasznie irytuje ;o na początku myślałam, że go pokocham, tak jk w innych opowiadaniach, mimo, że jest dupkiem, ale nie! Szczerze? Bardziej już lubię Marca, bo dzięki niemu jest coraz ciekawiej! Ale to co zrobił/zrobi Pique jest straszne! Szybko dodaj następny, bo ciekawość mnie zżera! I proszę o informowanie ;*
OdpowiedzUsuńPS zapraszam do siebie na nowości.
Zakochałam się w tym opowiadaniu! Przeczytałam wszystko i muszę przyznać, że najlepsze, jakie do tej pory czytałam ;)
OdpowiedzUsuńSergio, jejuś. Czy on serio jest taki głupi w tym opowiadaniu, czy takiego zgrywa? Bo jak dla mnie już dawno powinien dostać kopa od Lany i Andrei. Nie wspominając o Cristiano, matko! Co za debil! I że niby to jest przyjaciel? Uwielbiam Ramosa za wszystko, nawet za tego pazura na boisku, ale w twoim opowiadaniu zasługuje po prostu na totalne zero!
Iker się wykazał, lubię go tutaj.
I czas na Isco! Haha, kibicuję mu i wiem, że to opowiadanie się nie skończy, to rozbawił mnie w poprzednich rozdziałach. Przepraszam, ja już nie pamiętam, co było w którym, jest 2:30, a ja się uparłam, że doczytam do końca i nie pamiętam, kiedy to było.
W każdym razie... Iniesta, uratuj ją! Albo Isco! Byleby nie był to Gerard xd No ale decyzja należy do Ciebie, czekam na następny z utęsknieniem ;) Piszesz wspaniale, masz talent! Tylko pozazdrościć.
Pozdrawiam i obserwuję ;*
Co do Isco to miało być tak nie skończy, w sensie że on będzie z Andreą ;)
Usuńkiedy następny rozdzial?
OdpowiedzUsuńKiedy nowy ? Już nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuńzaraz go dodam;)
UsuńZajebiste no, zajebiste!
OdpowiedzUsuń